2009 rok – Cristiano Ronaldo
2010 rok – Hamit Altıntop
2011 rok – Neymar
2012 rok – Miroslav Stoch
2013 rok – Zlatan Ibrahimović
2014 rok – James Rodríguez
2015 rok – Wendell Lira
Nazwiska większości dotychczasowych zwycięzców nagrody im. Ferenca Puskása, a więc wyróżnienia dla najładniejszej bramki roku, robią piorunujące wrażenie. Ronaldo, Neymar, Zlatan, James... Co prawda rok temu również mieliśmy triumfatora grającego na nieco niższym poziomie, ale Subri zdecydowanie go przebił. Azjata, Malezyjczyk, w dodatku żadna wielka gwiazda tamtejszej piłki. Na wyróżnienie jednak jak najbardziej zasłużył.
Pokazują to zresztą końcowe wyniki plebiscytu za 2016 rok. Subri zgarnął 59 procent wszystkich głosów. Drugi Marlone z Corinthians - 22, a trzecia, młodziutka Wenezuelka Daniuska Rodríguez - 10. Konkurencja została zmiażdżona.
Jak wytłumaczyć nieprawdopodobne trafienie Subriego? Oprócz wałkowanego już milion razy przez kibiców wiatru, najlepiej odnieść się do pamiętnego gola Roberto Carlosa w meczu z Francją w 1997 roku. Co prawda Brazylijczyk uderzał lewą stopą, a piłka ustawiona była na wprost bramki, ale również podkręcił ją w nieprawdopodobny sposób. Jak stwierdzili po kilkunastu latach badacze z École Polytechnique, nie był to przypadek.
- Jeśli strzał wykonany jest z
wystarczająco dużej odległości i z ogromną siłą nadającą
piłce odpowiednią prędkość, lot piłki może mieć
niespodziewaną trajektorię. Pokazaliśmy, że trajektoria lotu
wirującej piłki jest spiralna, jak zwijająca się muszla ślimaka
- napisali w swoim oświadczeniu. Patrząc z boku na obie bramki, ta
Malezyjczyka wydaje się jeszcze bardziej nieprawdopodobna.
29-latek zanotował ją w połowie
lutego 2016 roku w meczu pomiędzy jego Penang, a Pahang . Oczywiście
chwilę później znał ją już cały piłkarski świat, uznając
Subriego za piłkarskiego czarodzieja. Jak przyznał jeden z
malezyjskich polityków, Lim Guan Eng, był to najładniejszy gol w
historii Malezji, w co akurat ciężko wątpić.
Co ciekawe,
nie wszyscy przebywający na boisku w tym spotkaniu zawodnicy od razu
spostrzegli, że byli świadkami czegoś niezwykłego. - Wygraliśmy
wtedy 4:1 i z racji tego, że poprzednie gole też były przedniej
urody, tak naprawdę nie zagłębialiśmy się w to, że ten wolny
był wyjątkowy. Po meczu, już w szatni, zobaczyliśmy jednak, co
się wydarzyło - przyznał jeden z klubowych kolegów Subriego,
australijski obrońca Brent Griffiths, którego akurat w Penang już
nie ma.
Jak przekonuje najbliższe otoczenie Malezyjczyka,
gol nie był dziełem przypadku. 29-letni ofensywny pomocnik bądź
napastnik często zostaje bowiem po treningach, żeby trenować
strzały. Wręcz uwielbia uderzać z daleka. Jak sam mówi, zawsze
uczył się od najlepszych, oglądając w sieci, jak wolne uderzają
Cristiano Ronaldo i Leo Messi. Tego pierwszego jest zresztą ogromnym
fanem.
***
Na świat przyszedł w Ayer Hitam, które mieści się mniej więcej 250 kilometrów od Kuala Lumpur. Z przepychem większej części stolicy Malezji nie ma jednak nic wspólnego. Wioska słynie z licznych stoisk sprzedających ceramikę i podobnej maści przedmioty.
Kruchej
budowy chłopak (obecnie ma podobno 163 centymetry wzrostu, ale
znaleźliśmy przeróżne dane) zaczynał swoją przygodę z piłką
w Kedah, gdzie ograniczył się jednak do występów w drużynach
juniorskich. Regularnie grać z dorosłymi rozpoczął mniej więcej
osiem lat temu. I tak, przez kolejne sezony reprezentował barwy
niewiele mówiących wam Tambun Tulang, Perlis, T-Teams zwanego
„Tytanami”, „Czerwonych Wojowników” z Kelantan, „Żółwi”
z Terengganu, aż wreszcie w 2015 roku trafił do
Penang.
Przenosiny wynikły głównie z jednej przyczyny -
„Czarne Pantery”
szukały kogoś doświadczonego. A znany ze swoich niezmordowanych
sił zawodnik miał już rozegranych trochę spotkań w Malaysia
Super League. Koniec końców, zeszłoroczny sezon zamknął z nimi
na 10. miejsce w tabeli. Ostatnim bezpiecznym.
Ta kompilacja pokazuje, że Subriemu efektywne trafienia przytrafiały się już wcześniej. Stopa faktycznie jest ułożona.
Podkreślmy jednak - przed kosmicznym
trafieniem nigdy nie był uznawany w Malezji za wybitnego zawodnika.
Wystarczy wspomnieć, że nie rozegrał ani jednego spotkania w
barwach swojej kadry narodowej. Powołania otrzymywał, ale na tym
póki co się skończyło.
***
Subri podbił świat
zarówno swoim uderzeniem, jak i przemową podczas gali FIFA w
Zurychu, na której wręczono mu nagrodę. Jego wystąpienie, idąc
śladem bramki, przeszło do historii. Nie ma jednak co pisać,
trzeba obejrzeć:
Początkowa radość zmieszana z
niedowierzaniem, gratulacje od niemal dwa razy większego
legendarnego Ronaldo i sytuacja z telefonem z całą pewnością
zostaną zapamiętane na bardzo długo.
Co można napisać o
samym Malezyjczyku - wydaje się przyjemnym i przede wszystkim
skromnym gościem. Jak powiedział na scenie i już po gali, nigdy
nie spodziewał się, że znajdzie się w takim miejscu. - To
zdecydowanie największa nagrodą, jaką kiedykolwiek zdobyłem.
Chciałbym podziękować mojej drużynie, trenerowi, rodzinie, tacie,
mamie... i oczywiście wszystkim, którzy na mnie głosowali -
przyznał, robiąc sobie po wszystkim wymarzone selfie z Cristiano
Ronaldo:
Na pytanie, czy marzy o przeniesieniu się
na stałe do Europy i grze na Starym Kontynencie odpowiedział, że
skupia się na Penang, ale jeśli tylko pojawiłaby się kiedyś taka
szansa, mocno by się nad tym zastanowił.
Malezyjczyk przyleciał do Szwajcarii razem ze swoją żoną i dwoma synkami. Bilety w klasie biznes zasponsorował im rodzimy związek piłkarski. W podróż udał się również przedstawiciel samego Penang, Zairil Khir Johari, który momentami pełnił rolę jego tłumacza.
- To niesamowite, ale w pełni
zasłużone osiągnięcie. Jest to wyróżnienie nie tylko dla samego
Subriego, ale całej Malezji. Jestem przekonany, że zainspiruje ono
całe pokolenie piłkarzy w naszym kraju - przyznał po wszystkim.
Jak dodała jego żona, to jedno trafienie naprawdę zmieniło ich
życie.
Wyczyn Subriego skomentował także jego ojciec,
który razem z żoną i mnóstwem przyjaciół śledził ceremonię
FIFA prosto z Malezji:
- Jestem z niego bardzo dumny. Zawsze
chciał osiągać wielkie rzeczy w futbolu. Cała jego ciężka praca
się opłaciła. Jestem wdzięczny Bogu, że marzenia nas wszystkich
stały się rzeczywistością.