Mecz (nie)godny półfinału Ligi Mistrzów. Sześć goli w rywalizacji FC Barcelony z Interem Mediolan [WIDEO]

2025-04-30 22:53:01; Aktualizacja: 5 godzin temu
Mecz (nie)godny półfinału Ligi Mistrzów. Sześć goli w rywalizacji FC Barcelony z Interem Mediolan [WIDEO] Fot. pressinphoto/SIPA USA/PressFocus !
Piotr Różalski
Piotr Różalski Źródło: Transfery.info

W pierwszym meczu drugiej pary półfinalistów Ligi Mistrzów FC Barcelona zmierzyła się z Interem Mediolan. Zamiast piłkarskich szachów kibice otrzymali potężną dawkę pięknych goli. Łącznie padło ich sześć, po trzy dla każdej ze stron.

We wtorek można było dojść do wniosku, że bliżej finału w Monachium znajduje się PSG. Francuzi pokonali na wyjeździe Arsenal. Padła jedna bramka i podobnego scenariusza można było oczekiwać w rywalizacji między ognistą ofensywą zespołu Hansiego Flicka a szczelną jak mur defensywą drużyny Simone Inzaghiego.

Faktycznie, z przebiegu gry Barça dominowała, prowadziła grę, kreowała więcej pod polem karnym rywala, ale to nie korelowało z wynikiem. Zawsze to gospodarze musieli odrabiać straty.

Już po 30. sekundach piłkę z własnej siatki musiał wyciągnąć Wojciech Szczęsny. Dośrodkowana piłka od Denzela Dumfriesa powędrowała dosyć niewdzięcznie pod nogi Marcusa Thurama, lecz ten postanowił włożyć w wykończenie krztę magii, skutecznie uderzając piętką.

20 minut później goście wyszli już na dwubramkowe prowadzenie za sprawą efektownych nożyc asystenta przy pierwszym trafieniu. Na te ekwilibrystyczne wyczyny gospodarze zdołali odpowiedzieć jeszcze przed przerwą. Najpierw Lamine Yamal indywidualną akcją skwitował swój setny występ w barwach Barcelony, a następnie cudowną kluczową wrzutkę Pedriego wykorzystał Raphinha, zgrywając futbolówkę do lepiej ustawionego Ferrana Torresa. Zastępca Roberta Lewandowskiego zwieńczył dzieło.

Mecz przebiegał na tak intensywnym poziomie, że wraz z natłokiem terminarza kontuzji nabawili się zwykle odporni na wszelkie dolegliwości mięśniowe Jules Koundé oraz Lautaro Martínez. Obaj już nie wyszli na drugą połowę, pierwszy zdążył zejść jeszcze przed gwizdkiem do szatni na kwadrans odpoczynku.

Druga odsłona także rozpieściła. Zobaczyliśmy w niej następne dwa gole. Na prowadzenie ponownie wyszli „Nerazzurri”. Perfekcyjne dośrodkowanie z narożnika boiska posłał Hakan Çalhanoğlu. Niemałą winę poniósł Szczęsny, który źle obliczył tor lotu piłki. Wykorzystał to Dumfries. Holender głową pokonał Polaka, choć futbolówka po drodze odbiła się od Daniego Olmo.

Minęło jednak kilkadziesiąt sekund, aby rywalizacja ponownie zaczęła się od początku. Raphinha także po rzucie rożnym dostał piłkę w okolice 20. metra, uderzył w poprzeczkę, ale piłka pechowo odbiła się od pleców Sommera i zatrzepotała w siatce.

Bez wątpienia ten półfinał zapisze się na długo w pamięci postronnych obserwatorów futbolu, i tym bardziej fanów obu ekip. Aż szkoda, że to widowisko nie mogło potrwać dłużej. Pozostaje czekać na rewanż w Mediolanie, który już we wtorek o tej samej porze (21:00).