Poniedziałkowy mecz lidera z ostatnim zespołem grupy I eliminacji przyszłorocznych Mistrzostw Świata zakończył się wynikiem 10:0, a z Anglikami o wyjazd do Kataru rywalizowała także Andora, co sprawiło, że aż w czterech z dziesięciu spotkań „Synowie Albionu” mierzyli się z drużynami złożonymi z amatorów.
Uczestnik trzech mundiali i zdobywca Złotej Piłki z 2003 roku wyraził swoją opinię na ten temat na Twitterze. „Zaczynam się szybko odkochiwać w piłce reprezentacyjnej poza wielkimi turniejami. Myślę, że wielu ludzi czuje to samo. Połowa z tych meczów jest zupełnie bez sensu. Potrzebne są gruntowne zmiany” – napisał były piłkarz Realu Madryt i Liverpoolu po spotkaniu, w którym do przerwy Sanmaryńczycy przegrywali już 0:6.
Podobnego zdania jest Roy Keane. Irlandczyk próbował spojrzeć na sytuację także z perspektywy piłkarzy, którzy w całych eliminacjach stracili aż 46 goli (i zdobyli tylko jednego, w meczu z Polską).
– Było mi ich szkoda. Są gorsi w każdym aspekcie gry. Nie powinni być na tym samym boisku, co Anglicy. Co ich trener może powiedzieć przed meczem? „Do boju, panowie, damy radę”? Przegrywanie każdego spotkania musi być dla nich bardzo bolesne – stwierdził były pomocnik Manchesteru United.
Temat wprowadzenia preeliminacji dla najsłabszych reprezentacji wraca co jakiś czas, zazwyczaj właśnie, gdy któraś z nich przegra tak wysoko, jak San Marino z Anglią w poniedziałek.