Kadra „Orłów” w 2014 roku sięgnęła po złoto mistrzostw świata, ale przed trzema laty nie wyszła nawet z grupy na mundialu we Francji. Parcie na sukces jest zatem ogromne. W normalnych warunkach na selekcjonerze ciążyłaby ogromna presja.
Przypadek Joachima Löwa jest nieco inny. On sam nic już nie musi - zapowiedział, że po turnieju zwolni miejsce na ławce trenerskiej. To pozwoliło mu spojrzeć na kwestię powołań z innej perspektywy.
Wcześniej myślał o drużynie w perspektywie długofalowej, teraz skupia się jedynie na EURO 2020. W związku z tym możemy spodziewać się kilku nieoczywistych decyzji.
61-latek w 2019 roku zrezygnował z usług Jérôme’a Boatenga, Thomasa Müllera i Matsa Hummelsa. Teraz „Bild” nie ma wątpliwości, że atakujący znajdzie się w kadrze na najbliższy czempionat. Wysoko stoją także notowania Hummelsa, czego nie można jednak powiedzieć o Boatengu.
Zdaniem Deutsche Welle, poza jednym-dwoma powrotami, możliwa jest obecność na liście powołań Marco Reusa.
Kapitan Borussii Dortmund nie zagrał w reprezentacji od października 2019 roku, ale w ostatnich tygodniach błyszczy formą. Licząc od połowy grudnia, kiedy to stery na ławce przejął Edin Terzić, ofensywny pomocnik bądź skrzydłowy zanotował siedem trafień oraz 13 asyst.
Dobra postawa blisko 32-letniego zawodnika zwróciła uwagę sztabu niemieckiej reprezentacji i niewykluczone, że zostanie doceniona.
Ostateczną kadrę Löw ogłosi już w środę.