Dziewięciokrotny reprezentant Brazylii zawiesił buty na kołku w zeszłym roku. Jego ostatnim klubem był Adana Demirspor, a więc zespół, którego barwy do dzisiaj reprezentuje Kosecki. Polski zawodnik przyznał, że Anderson borykał się w Turcji z nadwagą. Nawet jeśli dietetyk doprowadził go do niezłego poziomu, nie był w stanie rozgrywać pełnych spotkań.
Kosecki opowiedział o niecodziennych okolicznościach nagłego zakończenia kariery przez 31-latka:
„Anderson był zawsze ze mną w pokoju. Wkręcił mnie w świat bitcoinów. Noc. Leży, leży… Nagle się zrywa.
- Kosa!!! Kurwa, kończę z piłką! Koniec! Nie gram już więcej ani dnia!
Patrzę się na niego: co jest? O co gościowi chodzi?
- Zobacz, zobacz kurwa!!! – krzyczy do mnie i pokazuje telefon.
Okazało się, że sprzedał bitcoiny… za parę ładnych baniek euro. Krzyczy do mnie, że kończy z piłką. No piękna sprawa. Na drugi dzień wychodzimy na trening. Wszyscy zebrali się w kółku, Anderson wszedł do środka:
- Panowie, dzięki serdeczne, kończę grać w piłkę.
Pożegnał się i od razu poszedł rozwiązać kontrakt. W trzy dni załatwił swoje sprawy i tyle go w Adanie widziano. Do tej pory ma wynajęty dom, zapłacony z góry. Stoi pusty. Ostatnio do mnie dzwonił na WhatsAppie: - Kosa, zobacz, jakie mam teraz życie! Najlepsze na świecie! Bawię się! Był gdzieś w Portugalii na prywatnym jachcie. Lata po świecie, korzysta z uroków” - zdradził Kosecki w rozmowie z Weszło (cały wywiad TUTAJ).
Anderson trafił do Europy w 2005 roku, przenosząc się z Grêmio Porto Alegre do FC Porto. Kilkanaście miesięcy później uchodzący za wielki talent pomocnik został piłkarzem Manchesteru United, który zapłacił za niego ponad 30 milionów euro. Brazylijczyk rozegrał 181 spotkań w barwach „Czerwonych Diabłów”, sięgając z nimi m.in. po cztery mistrzostwa Anglii oraz triumf w Lidze Mistrzów. Generalnie nie spełnił jednak pokładanych w nim nadziei. Z czasem został wypożyczony do Fiorentiny, a następnie występował jeszcze w Internacionalu i Coritibie. Do Turcji zawitał w 2018 roku.