Nikolić: Rozwój zawdzięczam Robakowi i Paixão
2017-10-24 00:32:32; Aktualizacja: 7 lat temu Fot. Transfery.info
Świeżo upieczony król strzelców sezonu zasadniczego MLS, Nemanja Nikolić, porozmawiał ze „Sport.pl”.
Węgierski napastnik ma za sobą kolejny udany rok i po raz czwarty z rzędu sięgnął po koronę króla strzelców w rozgrywkach, w których występuje. W 2014 i 2015 roku był najlepszym strzelcem ligi węgierskiej, w 2016 w Polsce, a w 2017 w Stanach Zjednoczonych. Napastnik Chicago Fire podzielił się wrażeniami z pierwszego roku za Oceanem Atlantyckim.
- Cztery korony króla strzelców? Takie serie nie zdarzają się zbyt często. Niewielu kibiców spodziewało się, że idąc do Chicago będę strzelał tak, jak w Legii, ale przecież zapewniałem, że wiem co robię. Pamiętam to narzekanie, krytykę; mówiono, że wybrałem słabą drużynę. A ja byłem pewny siebie. Wiedziałem, że stać mnie na kilkanaście trafień. I kto miał rację?
- Rywalizacja z Davidem Villą? Szanuję każdego przeciwnika, choć wiadomo, że David ma wielkie nazwisko. Ale w formie jestem dzięki rywalizacji z Marcinem Robakiem i Marco Paixão. To dzięki nim rozwijałem się każdego dnia, oni popychali mnie do przodu. Dzięki chłopaki!
- Za Ocean poleciałem, bo chciałem rywalizować z wielkimi snajperami, jak Villa czy Sebastian Giovinco. W MLS nie ma chwili na relaks. Bo kiedy ja strzelałem, strzelali także rywale. Cały czas byłem pod presją. Ale jak się okazało, dałem radę. I to w nowym kraju, w nowej lidze. Wszystko było nieznane, ale to dla mnie żaden problem. Zrobiłem to już w Warszawie.
- Play-offy? Rozegramy tylko jedno spotkanie: make or break, jak mówią Amerykanie. Jeśli się uda, to w półfinale konferencji, gdzie są dwa mecze, trafimy na New York City FC, gdzie gra… David Villa. Niczego nie chcemy obiecywać, ale wiadomo, że marzmy o mistrzostwie. Możemy je zdobyć idąc krok po kroku.
- Marzenia? Kiedy wyjeżdżałem do USA powiedziałem, że moim celem jest gra w MLS przez pięć, sześć lat. I nic się nie zmieniło. Moja umowa z Fire ważna jest jeszcze przez dwa sezony. Dziś tworzę historię tego klubu. Myślę tylko o tym. Po ostatnim meczu w sezonie pojedziemy z rodziną na kilka dni do Kalifornii, gdzie zobaczymy Disneyland, a później wracamy na Węgry. Ja będę odpoczywał, a do pracy zabierze się mój menadżer. Zobaczymy, czy spisze się równie dobrze, jak ja!