Nudny mecz, ale z czterema golami. Bośnia i Iran poza mundialem
2014-06-25 20:01:50; Aktualizacja: 10 lat temuDžeko tym razem nie został okradziony z bramki, a Iran dokonał niemożliwego - strzelił gola. Godny futbol dopiero jednak w ostatnich trzydziestu minutach.
Ten mecz był warty obejrzenia tylko z jednego powodu. Iran bowiem miał szansę opuścić rozgrywki grupowe i, zamiast spakować rzeczy, a następnie udać się na lotnisko, zameldować się w następnej fazie brazylijskich rozgrywek. Scenariusz ten, prawdopodobny dzięki obliczeniom matematycznym w grupie F, brzmiał jednak jak sen. Wygrywanie, a przede wszystkim strzelanie goli (chociażby jednego) zdecydowanie nie jest domeną piłkarzy z Bliskiego Wschodu. Tymczasem dla rywali z Bośni i Hercegowiny spotkanie to było bez znaczenia, gdyż bilety powrotne już zostały zakupione, a do walizek większość rzeczy już została włożona. Pozostała tylko kosmetyczka.
Trudno oglądało się pierwszą połowę, kiedy portale społecznościowe donosiły o bramkach Messiego i zaciętego, równolegle odbywającego się, meczu między Argentyną a Nigerią. Można było odnieść nawet wrażenie, że opisywanego starcia na środowy wieczór nie wybrał nikt. Nie dziwota - masochizm jest w końcu typem przyjemności, która nie trafia do przeciętnego człowieka, a tymbardziej kibica, kiedy mówimy w kontekście piłki nożnej.Popularne
Ten, kto myślał, że mecz Iran-BiH będzie nudny, nie pomylił się. Trzeba jednak napisać - Iran prawie strzelił premierowego gola.
— Jędrzej Karaszewski (@Jed_Karaszewski) czerwiec 25, 2014
Pierwsza połowa była nudna, a ożywienie przyszło dopiero podczas bloku reklamowego po pierwszej połowie. W reklamie z Robertem Lewandowskim, który promuje akcję "Głos dzieci" jest więcej dramaturgii i emocji, niż było w pierwszych trzech kwadransach meczu. Należy jednak napisać o bramce gwiazdy Bośni i Hercegowiny Edina Džeko, a także o tym, że Iran był najbliżej na tym mundialu strzelenia bramki. Na drodzę jednak stanęła poprzeczka.
Druga połowa była ciekawsza. Drużyna Bośni i Hercegowiny zdecydowanie przejęła inicjatywę, a zamiast konkurowania z Iranem w pobijaniu rekordu w ilości fauli i wybić w środkowej części boiska, postanowiła zadomowić się w polu karnym rywali na dłużej. Efektem tego była bramka Miralema Pjanicia. Ten sam zawodnik mógł podwyższyć wynik po kilku minutach, piłkę jednak zabrał mu Džeko, który sam, będąc w odwróconym od bramki, postanowił pokonać golkipera rywali. Kto wie, ta "ukradziona" bramka przez arbitra z meczu z Nigerią chyba odcisnęła piętno na psychice napastnika.
Prawdziwe widowisko zrobiło się w ostatnich dziesięciu minutach spotkania. Doszło bowiem do czegoś, co można nazwać mianem "święta lasu" - Iran zdobył gola. Trudno to przechodzi przez gardło, a jeszcze trudniej sobie wyobrazić, by ten zespół zapakował futbolówkę do siatki. Tak się jednak stało, a autorem trafienia został Reza Ghoochannejhad. Przeciwnicy zostali mocno tym podrażnieni, bo odpowiedź przyszła po kilku chwilach. Wynik 3:1 ustalił Avdija Vršajević.
***
Obie drużyny żegnają się z mundialem. Chciałoby się wypowiedzieć słynne słowa rodem z piaskownic i przedszkoli: "dobrze im tak". O ile gra zespołu z Europy wyglądała w drugiej połowie całkiem przyzwoicie, a Iran strzelił nawet bramkę i atakował liczą piłkarzy większą niż trzy, to miejsca w kolejnej fazie Mistrzostw Świata są zarezerowowane dla innych zespołów. Tych, które prezentowały przyjemny futbol przez wszystkie lub chociaż większość meczów w grupach.