Utalentowany norweski zawodników wzbudził swego czasu olbrzymie zainteresowanie swoją osobą ze strony najmocniejszych europejskich drużyn. Spośród nich najbardziej przekonujący okazali się wysłannicy „Królewskich”, którzy sprowadzili do siebie ofensywnego piłkarza z Strømsgodset IF w styczniu 2015 rok i już wówczas zaczęto wiązać olbrzymie nadzieje z zaledwie 16-letnim piłkarzem, który błyszczał w krajowych rozgrywkach.
Niestety początek przygody Ødegaarda z madrycką drużyną nie wypadł zbyt okazale. Dopiero w ostatniej kolejce sezonu 2014/2015 otrzymał szansę zadebiutowania w pierwszej drużynie Realu przeciwko Getafe (7:3) za sprawą wejścia na boisko w drugiej połowie spotkania za Cristiano Ronaldo. Dzięki temu stał się najmłodszym debiutantem na poziomie LaLiga w historii klubu (16 lat i 157 dni).
Na kolejny występ w barwach „Królewskich” przyszło mu czekać ponad rok, kiedy to Zinédine Zidane wystawił go w pierwszym składzie na pucharowe starcie z CyD Leonesa (6:1). Ofensywny gracz nie wyróżnił się w nim jednak niczym szczególnym i z tego też powodu zaczął być coraz głośniej porównywany do Freddy'ego Adu. Amerykanin również nie potrafił przełożyć olbrzymiego talentu, którym dysponował w młodym wieku na grę na wyższym poziomie i w efekcie stracił szansę na zrobienie oszałamiającej kariery.
Przedstawiciele Realu nie zdecydowali się jednak na skreślenie Norwega, bo doskonale zdawali sobie świadomość z faktu, że nastolatek nie radzi sobie z presją oraz konkurencją w hiszpańskim zespole i dlatego postanowili go wypożyczyć w zdecydowanie spokojniejsze miejsce, gdzie miał przede wszystkim oczyścić głowę i złapać rytm meczowy. Z tego też powodu Ødegaard trafił do Holandii, gdzie reprezentował barwy Heerenveen i Vitesse. W obu tych klubach notował stopniową zwyżkę formy, co w efekcie pozwoliło mu uzyskać status jednego z najlepszych zawodników w Eredivisie w minionym sezonie. Szybko z tego faktu chciał skorzystać między innymi Ajax Amsterdam.
Perspektywa regularnej gry w szeregach aktualnego mistrza Holandii nie skusiła jednak Norwega do porzucenia marzeń o grze w Realu Madryt. Sami „Królewscy” tez uważnie monitorowali sytuację swojego piłkarza i przed startem obecnego sezonu postanowili przedłużyć z nim kontrakt i... ponownie odesłali go na wypożyczenie. Tym razem 20-latek trafił do Realu Sociedad, gdzie ma okazję udowodnić, że jest już przygotowany do regularnej gry na poziomie LaLiga.
Ødegaard po rozegraniu siedmiu kolejek w hiszpańskich rozgrywkach ma już na swoim koncie dwa zdobyte gole oraz tyle samo zaliczonych asyst i wyraźnie zaznacza swoją obecność na boiskach na Półwyspie Iberyjskim za sprawą prezentowania znakomitej formy.
Wystarczy wspomnieć, że popisał się on już fantastycznym otwierającym podaniem w starciu z Deportivo Alavés (3:0) i ponadto zanotował świetne występy przeciwko takim uznanym markom jak Atlético Madryt (2:0) oraz Sevilli (2:3).
Norweg we wspomnianych spotkaniach błyszczy nie tylko w ofensywie, ale także w defensywie. 20-latek wykazuje się na obecnym etapie sezonu dużą determinacją i nie ma kompletnie nic wspólnego z piłkarzem, który przed paroma laty próbował przebojem wedrzeć się na szczyt, ale po drodze zderzył się ze ścianą i musiał zaliczyć bolesny upadek. Wiele na to wskazuje, że Ødegaard wyciągnął wnioski z tej lekcji i jest teraz zdecydowanie mocniejszych pod względem piłkarskim oraz psychicznym, aby zanotować drugie podejście do gry w Realu Madryt, gdzie docelowo miałby zająć miejsce Luki Modricia.
„Królewscy” mają możliwość wcześniejszego ściągnięcia ofensywnego pomocnika na Estadio Santiago Bernabéu w trakcie zimowego okienka transferowego, ale przynajmniej na razie nie planują takiego ruchu, aby nie zaburzyć procesu rozwoju Norwega, który docelowo dopiero w lipcu ma ponownie dołączyć do drużyny.