Defensywny pomocnik do Rosji trafił zimą 2019 roku, zasilając barwy FK Rostów. Przed kilkunastoma miesiącami skorzystał on z okazji do występów w Premier League i obrał kurs na Anglię.
Piłkarz został wypożyczony do Norwich City, a „Kanarki” miały nawet opcję kupna za 15 milionów euro. Klub nie utrzymał się w ekstraklasie, dlatego o transferze definitywnym nie mogło być mowy.
Nawiasem mówiąc, opłata za wypożyczenie także nie trafiła do FK Rostów, ponieważ władze Premier League odmówiły przekazania kwoty na konto przedstawiciela rosyjskiej Priemjer-Ligi.
24 lutego Rosja zaatakowała Ukrainę. W marcu 26-latek oświadczył, że nie zamierza wracać do kraju, z którego został wypożyczony.
Kiedy sezon dobiegł końca, wiadomo było, że kwestią czasu jest przeprowadzka z udziałem Norwega.
Wydawało się, że dołączy on do Lecce, ale operacja upadła. Dziś całkiem nieoczekiwanie związał się on z Dynamem Moskwa.
Nim do tego doszło, zawodnik został ostrzeżony przez Ståle Solbakkena, że jeśli zdecyduje się na taki ruch, najprawdopodobniej będzie mógł zapomnieć o powołaniach do reprezentacji Norwegii.
Nic więc dziwnego, że na gracza środka pola spadła duża krytyka w jego ojczyźnie, a stanowczy komunikat wydał także Norweski Związek Piłki Nożnej.
– Normann nie może reprezentować Norwegii, kiedy decyduje się na grę w następnym rosyjskim klubie – oświadczyła Lise Klaveness, prezydent federacji.
Co na to wszystko sam piłkarz? Prosi by nie łączyć sportu z polityką.
– Wolałem nie wracać do Rostowa, który znajduje się bliżej granicy z Ukrainą. Moskwa jest bezpieczna, a klub znacznie większy. To jak dotychczas najlepsza opcja. Jeśli podczas swojej kariery się czegoś nauczyłem, to tego, że nie powinno się łączyć polityki ze sportem. Jadę tam grać w piłkę i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy – powiedział.
Normann przybył w ramach wypożyczenia z opcją kupna za sześć milionów euro. Będzie występował w koszulce z numerem 17.
Jak dotąd w rosyjskiej ekstraklasie wybiegał on na boiska 51 razy. W kadrze Norwegii rozegrał dwanaście spotkań.