Peszko krytycznie o Stokowcu. „Mam 35 lat, wystarczy mi ciągłego napinania się”
2020-08-21 08:45:34; Aktualizacja: 4 lata temuSławomir Peszko skrytykował osobę Piotra Stokowca w wywiadzie udzielonym Izabeli Koprowiak z „Przeglądu Sportowego”.
Doświadczony pomocnik rozwiązał pod koniec marca kontrakt z Lechią Gdańsk z winy klubu ze względu na fakt, że ten zalegał mu z wypłatą należnego odszkodowania.
Na odejście 35-letniego zawodnika z drużyny „Biało-Zielonych” zanosiło się już dużo wcześniej, kiedy to popadł w niełaskę w oczach Piotra Stokowca.
Szkoleniowiec ekipy z województwa pomorskiego już nie pierwszy raz konfliktuje się z opuszczającym szeregi jego zespołu piłkarzem, o czym mogliśmy się przekonać po wypowiedziach udzielonych przez Rafała Wolskiego czy Marco Paixão.Popularne
Teraz do tego grona w bardzo mocnym stylu dołączył Sławomir Peszko, który w wywiadzie udzielonym Izabeli Koprowiak z „Przeglądu Sportowego” nie omieszkał w negatywny sposób wypowiedzieć się na temat szkoleniowca Lechii i atmosfery panującej w klubie pod jego rządem.
- Mam 35 lat, wystarczy mi ciągłego napinania się, analiz tego, jaki dystans przebiegłem podczas treningu, wypominania, że zamiast pięciu startów zrobiłem trzy, pretensji, dlaczego nie pokonałem w meczu jedenastu kilometrów. I jeszcze ważna statystyka: wyhamowania. W Lechii to był standard. Ciągłe analizy i stwierdzenia, że jestem niedotrenowany, wyciąganie nam szczegółowych liczb. Dla mnie liczby to bramki i asysty. Z nich najlepiej widać, ile dawałem Lechii - powiedział były reprezentant Polski.
- U trenera Stokowca jest jednak problem z komunikacją. Przecież mógł wziąć mnie na rozmowę, powiedzieć: „Sławek, wkur... mnie swoim podejściem, nie pasujesz do mojej drużyny, bo wolę zawodników, którzy będą mnie słuchać, nie odważą się odzywać w szatni. Rozwiążmy kontrakt za porozumieniem stron, bo ta współpraca nie ma sensu”. Gdybym to usłyszał, sytuacja byłaby klarowna. On jednak działał inaczej. Kiedy strzelałem gole z Piastem i Lechem, klepał po plecach, mówił do mnie „Sławuś” i pytał, czy może chcę mniej trenować - dodał Peszko.
- Nie chcę myśleć, zastanawiać się, jak bym się zachował. Chcę uwolnić się od jego mentalności. Kiedy poszedłem na wypożyczenie do Wisły Kraków, niesamowicie odżyłem. W końcu byłem w prawdziwej szatni, w której piłkarze trzymają się razem, trener ma bajerę, kontakt z zespołem. Kiedy jest źle, to po meczu opierdzieli, ale nie mówi o jakichś niepotrzebnych głupotach. Czujesz jego wsparcie. Gdy po tym czasie wróciłem do Gdańska, znów było to samo: nieustająca napinka - stwierdził zawodnik Wieczystej Kraków.
35-latek nie uważa także Stokowca za dobrego fachowca, ale jednocześnie poczuł się do stanięcia w jego obronie po słowach wypowiedzianych przez Marco Paixão.
- Łukasz Smolarow ma dobry warsztat, on robi mu całą robotę. To jest naprawdę bardzo dobry trener. Stokowca nie krytykuję, ale też nie uważam, by był wybitnym szkoleniowcem. Miałem lepszych trenerów, ale miałem też gorszych. Jeśli Stokowiec obejmie klub w Bundeslidze, wtedy nabiorę do niego szacunku. Albo jeżeli obejmie reprezentację Polski i pojedzie z nią na Mistrzostwa Świata i Europy. Dziś nie wiem, jak ten człowiek może uważać się za wielkiego szkoleniowca, skoro nigdy nie pracował za granicą, nie wie, co to prawdziwa presja - uważa skrzydłowy.
- Ja nie miałem z nim żadnych relacji. Ani nie było żartów, ani nie można było się u niego rozwinąć. Choć to, co powiedział Marco Paixão, że jest rasistą, to gruba przesada. Przecież wystawia regularnie pięciu, sześciu obcokrajowców, takie stwierdzenie to duże przegięcie. Ja miałem wrażenie, że Stokowiec potrzebuje wyłącznie piłkarzy, którzy będą go pokornie słuchać ze zwieszoną głową, najlepiej na kolanach, ze złożonymi rączkami. Ja nigdy taki nie byłem i nie będę. Wolę być wyrzucony z klubu niż zatracić swój charakter - dodał były reprezentant Polski.
Cała rozmowa Sławomira Peszki z Izabelą Koprowiak jest dostępna na stronie „Przeglądu Sportowego”.