„Poldi” oficjalnie pożegnał się z kadrą podczas zeszłotygodniowego spotkaniu z Anglią (1:0), w którym zdobył zwycięską bramkę. W sumie jego licznik w niemieckiej reprezentacji zatrzymał się na 130 meczach i 49 trafieniach. Dokładnie od 2004 roku urodzony w Gliwicach napastnik sięgnął z nią po sześć medali wielkich imprez. Najcenniejsze było złoto mistrzostw świata w 2014 roku. Oprócz niego 31-latek ma jednak jeszcze w swojej kolekcji srebro zdobyte na Euro 2008 oraz po dwa brązowe medale z mundiali i kolejnych mistrzostw Europy.
- Nie, nie zrezygnowałem za wcześnie.
Decyzję podjąłem w trakcie EURO 2016. Wiedziałem, że to moja
ostatnia wielka impreza z reprezentacją. Mam rodzinę, piłkę
klubową, podpisałem od lata kontrakt w Japonii. Nie ma sensu dalej
na chama pchać się do kadry (śmiech).
- Swoje zrobiłem.
Byłem wszędzie, widziałem wszystkie najważniejsze stadiony,
wszystko wygrałem. Z Brazylii przywiozłem złoty medal mistrzostw
świata, nic ważniejszego nie da się już zdobyć. Wystarczy -
przyznał Podolski.
Piłkarz Galatasaray przez te wszystkie lata pięciokrotnie
grał przeciwko reprezentacji Polski. W pamiętnym meczu Euro 2008
dwukrotnie trafił do siatki. Jak się okazuje, spotkanie rozgrywane
w Austrii do dzisiaj ma dla niego wyjątkowy smak.
-
Najbardziej pamiętny mecz? Pod względem mentalnym ten z Polską, na
EURO 2008. Wygrywamy 2:0, strzelam obie bramki, ale nie okazuję
radości. Jeśli da się powiedzieć, że bramki mogą być smutne,
to te właśnie takie były. Najtrudniej strzelało mi się właśnie
Polsce, bo przecież to, jak Niemcy, mój kraj - przyznał „Poldi”.