Raków Częstochowa przebił ofertę za gracza z Ekstraklasy. Chciał zimą tego transferu

2025-04-06 07:58:53; Aktualizacja: 15 godzin temu
Raków Częstochowa przebił ofertę za gracza z Ekstraklasy. Chciał zimą tego transferu Fot. Grzegorz Misiak / PressFocus
Patryk Krenz
Patryk Krenz Źródło: Weszlo.com

Raków Częstochowa ochoczo inwestuje w zawodników wyróżniających się na poziomie Ekstraklasy. Zimą na radarze jasnogórskiego klubu wylądował João Peglow, który ostatecznie wolał zamienić Radomiaka Radom na DC United. Jak przyznał Grzegorz Gilewski w rozmowie z Weszlo.com, propozycja od Ekstraklasowicza była korzystniejsza finansowo.

Raków nie wahał się przeznaczyć latem blisko trzech milionów euro na sprowadzenie Patryka Makucha, Michaela Ameyawa i Ariela Mosóra. Zimą ponownie ruszył na zakupy na polski rynek, sprowadzając Adama Basse'a i Leonardo Rochę. Na radarze miał jeszcze jedno nazwisko.

Częstochowianie w przeciwieństwie do innych klubów z Ekstraklasy walczących o najwyższe cele regularnie przeprowadzają operacje wewnątrz ligi. Nie dziwi zatem to, że w trakcie trwającej kampanii chcieli zakontraktować João Peglowa z Radomiaka Radom.

Urodzony w Porto Alegre skrzydłowy zanotował w rundzie jesiennej 19 występów, gola i dwie asysty. Dzięki dobrej postawie zaczął budzić duże zainteresowanie. Ostatecznie pod koniec stycznia zdecydował się dołączyć do DC United. Kwota operacji opiewała na 600 tysięcy euro, z czego tylko 400 miało trafić na konto Radomiaka. Pozostała część zgodnie z umową należy się Internacionalowi.

Nowy właściciel Grzegorz Gilewski przyznał, że zimą Raków oferował lepsze pieniądze. 

- [...] W ratach zapłacą nam także Amerykanie za Joao Peglowa. Piłkarz miał też ofertę z Rakowa Częstochowa, zresztą dla nas korzystniejszą niż oferta z DC United, ale wolał iść do MLS. Akceptujemy takie wybory, ale czasami ponosimy ich konsekwencje - powiedział w rozmowie z Weszlo.com działacz.

Peglow na poziomie Major League Soccer wystąpił dotychczas czterokrotnie. Obecność na murawie okrasił już trzema asystami. 

Cała rozmowa z Grzegorzem Gilewskim jest dostępna TUTAJ.