Real Madryt: Roberto Carlos o ekscesach „Galácticos”. „To było szaleństwo, mieliśmy za dużo władzy”
2019-10-11 09:00:58; Aktualizacja: 5 lat temuRoberto Carlos bardzo szczerze przyznał, że w czasach świetności projektu Realu Madryt piłkarze mieli zbyt dużo do powiedzenia.
„Galácticos” może nie przynieśli tyle sukcesów, ile by się po nich spodziewano, ale pod względem marketingowym był to zdecydowany sukces Realu Madryt i Florentino Péreza. Wielkie gwiazdy w zespole mogą jednak oznaczać różne problemy, szczególnie te wychowawcze. Roberto Carlos przyznał, że tamten okres był czystym szaleństwem ze względu na różne widzimisię piłkarzy, o czym opowiedział w rozmowie z Vitorem Baią na antenie „Canal11”.
- Vicente del Bosque był bardziej jak przyjaciel. Nie potrzebowaliśmy żadnych zasad, każdy doskonale wiedział, czego on oczekuje. Treningi mieliśmy w poniedziałki o 17, czasem również we wtorki. Nigdy nie prosił, żebyśmy przyszli na 11, bo i tak nikt by się nie zjawił - stwierdził Brazylijczyk.
Szybko okazało się, że podejście del Bosque było dla piłkarzy zbawieniem, ale też i wielkim utrudnieniem dla przyszłych szkoleniowców, którzy mieli problem z utrzymaniem się w klubie na dłużej.Popularne
- Camacho? W erze Galácticos było nas siedmiu... To doprowadziło do trudnej sytuacji w szatni. Zawsze dobrze sobie radziliśmy z problemami, świetnie się ze sobą czuliśmy, ale Camacho nie miał z nami wspólnego języka, dlatego wytrwał tylko 10 dni. Wszedł do szatni, przywitał się i od razu było widać, że jest bardzo poważny. Zapowiedział, że chce, żebyśmy o 7 rano byli w klubie. W tamtym czasie trenowaliśmy z reguły o 10:30. Prosiliśmy go, żeby zmienił godziny, mieliśmy swoje przyzwyczajenia.
- Vanderlei Luxemburgo? Tu wydarzyło się to samo. Zazwyczaj zostawialiśmy bagaże w hotelu, by udać się na piwo czy wino przed kolacją. Zawsze dostawaliśmy dwie butelki wina na stół. Podeszliśmy z Ronaldo do trenera i powiedzieliśmy mu, że ludzie mają tu pewne przyzwyczajenia i lepiej ich nie zmieniać. „Nie zabieraj nam wina i piwa ze stołów, bo możesz mieć problemy”. Co więc zrobił? Najpierw wziął nam wino, następnie zakazał piwa. Wytrzymał w klubie trzy miesiące. Futbol to mały świat. Dyrektorzy się o tym dowiedzieli i się z nim pożegnali.
Carlos nie ma wątpliwości, że z perspektywy czasu zachowanie najlepszych zawodników było sporą przesadą.
- Czy nasza siła była zbyt duża? Teraz jak na to patrzę, to faktycznie tak było. Nie wiem jak udało nam się obejść bez konsekwencji po takich szaleństwach. Po każdym meczu roiło się od prywatnych samolotów. Widzieliśmy się na lotnisku, po czym Beckham leciał Bóg wie gdzie, Figo i Zidane lecieli gdzie indziej, Ronaldo i ja... my zawsze musieliśmy trenować następnego dnia. Modliłem się, żebyśmy zagrali mecz w sobotę, żebym mógł iść w niedzielę na Formułę 1. Wszyscy lecieli prywatnie, to szaleństwo.
Legendarny lewy obrońca dodał też, że z Ronaldo łączyły go bardzo silne więzi.
- Poznałem go w 1993 roku, od tamtej pory zawsze dzieliliśmy pokój na zgrupowaniach. Spałem z nim częściej niż z własną żoną!