Real Madryt wrócił z dalekiej podróży. Wyśmienity comeback w dziesiątkę! [WIDEO]

2025-01-03 23:02:55; Aktualizacja: 1 dzień temu
Real Madryt wrócił z dalekiej podróży. Wyśmienity comeback w dziesiątkę! [WIDEO] Fot. SOPA Images/SIPA USA/PressFocus
Dawid Basiak
Dawid Basiak Źródło: Transfery.info

Real Madryt zwyciężył w delegacji z Valencią wynikiem 2-1. Podopieczni Carlo Ancelottiego pomimo gry w osłabieniu w samej końcówce odwrócili losy spotkania, notując dwa szybkie trafienia.

Real Madryt udał się na Estadio Mestalla z myślą o udanej inauguracji nowego roku. Jego przeciwnikiem w zaległym spotkaniu dwunastej kolejki LaLigi była Valencia, a więc drużyna okupująca dolne rejony ligowej tabeli.

Dla podopiecznych Carlo Ancelottiego była to również wyśmienita okazja do wskoczenia na pozycję lidera. Wystarczył im tylko remis, by wyprzedzić pierwsze Atlético Madryt, lecz w myślach przyjezdnych był tylko i wyłącznie komplet punktów.

Praktycznie wszyscy spodziewali się koncertu Realu, a tu nagle psikus. O niebo lepiej w spotkanie weszli gospodarze, którym w 27. minucie z bliskiej odległości prowadzenie zapewnił Hugo Duro.

Optyczna przewaga gości nijak miała się do wyświetlanego na tablicy rezultatu, ponieważ po ich stronie najzwyczajniej w świecie brakowało konkretów. Do przerwy schodzili więc pokonani z jednobramkową stratą.

Ancelotti musiał więc rozpalić w swoich podopiecznych ogień, bo pierwsza połowa nie wyglądała, tak jak powinna. Na efekty nie trzeba było długo czekać, bowiem w 55. minucie arbiter podyktował Realowi rzut karny. Do futbolówki podszedł Jude Bellingham. Anglik wziął odpowiedzialność na swoje barki, ale spudłował. W mediach momentalnie zawrzało, bo wielu uważa, że ten stały fragment gry powinien zostać powtórzony.

Real próbował dalej. Wydawało się, że chwilę później nadszedł upragniony moment, ponieważ do siatki trafił Kylian Mbappé. Radość stołecznego zespołu nie potrwała jednak zbyt długo, bo Francuz w momencie strzału znajdował się na pozycji spalonej.

To nie koniec wydarzeń. Zegar tykał, a faworyci przegrywali. Na domiar złego w końcówce osłabił ich Vinicius Júnior. Brazylijczyk dopuścił się brutalnego faulu, za który otrzymał czerwoną kartkę.

Teoretycznie Valencia znalazła się w jeszcze lepszej pozycji no ale właśnie, tylko w teorii, bo kilka minut później grający w osłabieniu Real włączył najwyższy bieg i zdobył dwie bramki.

Jak trwoga to do... Luki Modricia. Chorwat zameldował się na boisku w samej końcówce i to wystarczyło, by doprowadził do wyrównania. Później natomiast dzieło dokończył Bellingham, odkupując jednocześnie winy za zmarnowanego karnego.

Real dokonał cudu, ale do takich rzeczy już nas przyzwyczajał. Trzy punkty powędrowały na jego konto i tym oto sposobem na ten moment jest liderem hiszpańskiej ekstraklasy.