Belgijski napastnik od dziecka imponował muskulaturą, ale dopiero z czasem nauczył się ją wykorzystywać. Wówczas połączył to z umiejętnościami szybkościowymi, sprytem czy techniką.
Dziś, w wieku 28 lat, jest on jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. Przekonali się o tym w sobotę defensywa Aston Villi. Przy pierwszym golu Romelu Lukaku najpierw wyprzedził rywala, potem wziął go na zamach, by po chwili z zimną krwią pokonać bramkarza.
Zawodnik początkowo celebrował to trafienie całując herb, ale następnie zdecydował się na klasyczną cieszynkę z lądowaniem kolanami na boisku. Tak się jednak składa, że zrobił to na tyle niefortunnie, że upadł całym ciałem na murawę.
Po meczu napisał w mediach społecznościowych, że… nie będzie więcej w ten sposób celebrował bramek.
W doliczonym czasie gry etatowy reprezentant „Czerwonych Diabłów” huknął tuż sprzed pola karnego, a piłka wylądowała w lewym górnym rogu bramki.
Na gola strzelonego na Stamford Bridge czekał on dziesięć lat, bowiem wtedy nastąpił jego debiut na tym stadionie. Teraz przy drugiej przygodzie z londyńskim klubem w końcu dopiął swego i nie ukrywa swojej radości z tego powodu.
– Marzyłem o tym, aby zdobyć tutaj bramkę od kiedy skończyłem 11 lat. Ciężko pracowałem na tę chwilę – wyznał.
– Na początkowym etapie kariery miewałem wzloty i upadki, ale w ciągu ostatnich trzech lat pojawiła się u mnie pewna konsekwencja w działaniach. Kiedy byłem we Włoszech, grałem w lidze, w której miałem jedną-dwie szanse na mecz. Musiałem je zatem wykorzystywać – zauważył.
W trwającym sezonie Lukaku pokonywał jeszcze bramkarza Arsenalu. Łącznie w Premier League ma na swoim koncie 116 trafień.