Solidni Niemcy nie dają szans, koniec marzeń Greków - Euro 2012, dzień 15.

2012-06-23 00:04:47; Aktualizacja: 11 lat temu
Solidni Niemcy nie dają szans, koniec marzeń Greków - Euro 2012, dzień 15. Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info

W drugim z ćwierćfinałów Euro 2012 spotkały się reprezentacje Niemiec oraz Grecji. W rozgrywanym na gdańskim stadionie spotkaniu był tylko jeden faworyt, który ostatecznie spełnił oczekiwania swoich kibiców.

Oba zespoły prezentują na Euro zupełnie inne światy. Niemcy od początku turnieju grają ofensywnie, jako jedyni wygrali wszystkie dotychczasowe mecze. Grecy, jak to Grecy. Przez fazę grupową prześlizgnęli się z czterema punktami, strzelając i tracąc po trzy gole.

 
Drużynę naszych zachodnich sąsiadów na pewno można utożsamiać ze słynną niemiecką solidnością. Ich gra jest płynna, jak jazda nowym Mercedesem po równej autostradzie. Grecy o takiej finezji mogą zapomnieć. Bo o ile porównanie ich do osiołka przewożącego miejscowych na Krecie byłoby przesadą, to ciągnik marki Ursus jest jak najbardziej ich odpowiednikiem. Brutalna, siłowa obrona przypomina wyciąganie traktorem Łady sąsiada z rowu, do którego wpadł po mocno zakrapianej imprezie.
 
Niemiecki zespół charakteryzuje się przede wszystkim świeżością. Mają najmłodszy skład na mistrzostwach, a mimo to wszyscy gracze są już doświadczeni w meczach o najwyższe laury. Na tej mieszance doświadczenia z młodością bazuje trener Loew.
 
Taktyka, która dała Grekom mistrzostwo Europy w 2004 roku, tym razem też miała być ich receptą na sukces. Na wyjście z najsłabszej na mistrzostwach grupy starczyło. Pogrążony w kryzysie naród po cichu liczył na kolejną niespodziankę.
 
O ile do pierwszego gwizdka sędziego kwestia awansu była sprawą otwartą, tak już po pierwszych 5 minutach greccy kibice mogli rozwiać wszelkie marzenia, a niemieccy przecierać oczy ze zdziwienia, że wciąż jest 0:0. Grecy dzielnie się bronili, kilkukrotnie ratował ich bramkarz, bądź zwyczajne niechlujstwo w wykańczaniu akcji przez rywali. Taki wynik utrzymywał się niemal do końca pierwszej połowy. Mimo przytłaczającej przewagi nasi zachodni sąsiedzi razili nieskutecznością. Dopiero kapitan drużyny, Philipp Lahm, poderwał kolegów strzelając piątego gola w narodowych barwach.
 
W drugiej połowie obraz gry się nie zmieniał aż do 55. minuty, kiedy po jednej z niewielu szaleńczych akcji w polu karnym Samaras wyrwał się słabo spisującemu się dziś w defensywie Boatengowi i strzelił wyrównującą bramkę.
 
Rozpoczęła się grecka feta, bo znów okazało się, że jest szansa na dowiezienie remisu aż do rzutów karnych, które wydawały się być jedyną nadzieją przybyszów z Hellady.
 
Jak się okazuje nie był to najlepszy ruch w wykonaniu Greków. Mogli cieszyć się skromną porażką z tak mocnym rywalem, a jedynie rozsierdzili Niemców. Pięć minut po bramce Samarasa było już 2:1, a po kolejnym kwadransie 4:1. Wydawałoby się pogrom, ale Boatengowi przytrafił się kolejny klops. Zagrał ręką w polu karnym, a Salpingidis tym razem się nie pomylił. Manuel Neuer niczego nie nauczył się od Przemka Tytonia i zupełnie nie wyczuł intencji adwersarza.
 
W ramach statystyk warto dodać, że był to dopiero drugi rzut karny w turnieju. Drugi dla Greków, a pierwszy strzelony. Ponadto, mimo wysokiej porażki, przybysze z Hellady również mogą mówić o przełamaniu. Pierwszy raz od 2004 roku strzelili na mistrzostwach – świata lub kontynentu – więcej niż jednego gola w meczu.
 
Niemcy wygrali 4:2. Mogli, a wręcz powinni wygrać wyżej. Mimo to pokazali, że są w dobrej formie i kolejny raz udowodnili, że są gotowi na końcowy triumf. 
Więcej na ten temat: Niemcy Grecja Euro 2012