Student, który poszedł na budowę, czyli o reprezentacji Polski naszych czasów

2012-07-18 18:55:29; Aktualizacja: 12 lat temu
Student, który poszedł na budowę, czyli o reprezentacji Polski naszych czasów Fot. Transfery.info
Bartłomiej Rakuzy
Bartłomiej Rakuzy Źródło: transfery.info

Reprezentacja Polski od kilkunastu lat jest jak wieczny student pierwszego roku. Zaczyna, zaczyna i końca nie widać. A może na naukę jest już za późno?

W trakcie semestru wszystko jest świetnie, chodzi się na ćwiczenia, czasem nawet wykłady, a przy rodzinnym obiedzie opowiada bajeczki o tym jakie to życie studenta jest fantastyczne i przede wszystkim łatwe. No ale w końcu przychodzi sesja (czytaj duży turniej lub eliminacje) i wszystkie zaniedbania oraz filozofia odkładania obowiązków na ostatnią chwilę wychodzą na jaw. Nasz uczeń oblewa każdy egzamin i zamiast próbować zdać poprawkę całkowicie rezygnuje z uczelni, by od następnego roku rozpocząć wszystko od nowa. W innej szkole, na innym kierunku i z kolejnymi naiwnymi nadziejami. Wszystko z pozoru wygląda naprawdę obiecująco, ale wewnątrz to ciągle ta sama niezorganizowana dusza, z tymi samymi nawykami, skłonnościami do zupełnie nielogicznego myślenia i z uporczywością wariata powtarzającego sobie "jest dobrze". 

 
Wróćmy do rzeczywistości i roku 1998, bo tak naprawdę od Mistrzostw Świata we Francji zacząłem poważniej (o ile można być poważnym w wieku 10 lat) interesować się piłką. Mistrzostwa nawet się nie zaczęły, bo z Antonim Piechniczkiem na ławce trenerskiej przegraliśmy je już w eliminacjach. Po podaniu się do dymisji (student rezygnuje) przez Piechniczka trenerem na jeden mecz został Krzysztof Pawlak, po czym kadra znalazła się w rękach Janusza Wójcika. Celem mistrzostwa Europy w 2000 roku, a efektem zwolnienie (student nie zalicza) z funkcji po zajęciu trzeciego miejsca w grupie tuż za Szwecją i Anglią. 
 
Dalej Jerzy Engel i awans do MŚ w 2002 roku. Ładnie, pięknie, coś w końcu wyszło, ale po blamażu na boiskach Korei i Japonii nie tylko PZPN, ale i cała Polska wyrzuca naszego bohatera na dosłownie zbity ryj (kolejna dzida w indeksie naszego studenta). Sprawy w swoje ręce bierze wiceprezes związku Zbigniew Boniek, jednak to rozwiązanie można podsumować krótko - wpychanie się w nie swoje sprawy i w efekcie rezygnacja (tutaj przychodzi mi do głowy tylko to, że student ginie w wypadku, ale to zakończyłoby zabawę). 
 
Janas. Nie udaje mu się awansować do Euro 2004 po zajęciu trzeciego miejsca za Szwecją i Łotwą, ale po raz pierwszy dochodzi do ewenementu. Nie rezygnujemy, bierzemy się w garść i zaliczamy poprawkę z bardzo pozytywnym skutkiem, bo awansem do Mistrzostw Świata w Niemczech. Janas to dla polskiej trenerki postać ważna, bo z Legią udało mu się awansować aż do 1/4 finału Ligi Mistrzów, co samo w sobie jest mistrzostwem świata. Z perspektywy czasu jednak wiemy, że to przerosło naszego zbawiciela. Tutaj dużo podobieństw do Smudy, bo ten grał w LM z Widzewem, a później błyszczał z Lechem w Lidze Europejskiej. Pozwólcie, że pomogę Wam zobrazować dokładnie pojęcie "przerosło jego możliwości". Mam wrażenie, że tak samo jak niżej Janas wyglądał Smuda w szatni, gdy tylko miał, a raczej musiał, powiedzieć coś swoim zawodnikom w przerwie meczu. 
 
 
Lecimy dalej. Leo Beenhakker. Były trener Realu Madryt swoje najlepsze chwile na trenerskiej ławce przeżywał raczej w latach 70-tych i 80-tych, ale jego doświadczenie sprawiło, że do końca życia nie zapomnimy wygranego meczu z Portugalią i pierwszego w historii awansu do mistrzostw Europy. Mecze na tym turnieju pokazały nam, że nie był trener z najwyższej półki, a po prostu taki, których w Polsce nie ma, a w Europie jest ich przesyt. Mimo to, nawet tak delikatna nutka profesjonalizmu w naszej piłce w konfrontacji z nowowybranym prezesem PZPN-u, Grzegorzem Latą, zakończyła się oburzeniem naszego króla strzelców z 1974 roku. Holender, który w swoim życiu chciał mieć jednak trochę normalności i zdecydował się na współpracę z Feyenoordem Rotterdam stracił posadę i na dobre pożegnał się naszym krajem (student ponownie nie zalicza sesji i nie przystępuje do poprawki).
 
PZPN musiał pokazać kto tu rządzi i tymczasowo zatrudnił mocno związanego ze związkiem Stefana Majewskiego. Komentarz zbędny.
 
Ciąg dalszy historii jest już wszystkim znany. Trenerem w projekcie Euro 2012 zostaje Franciszek Smuda, po którego historycznej wręcz porażce z reprezentacją temat dalszej współpracy, już naturalną koleją rzeczy, nawet nie zostaje podjęty. W efekcie indeks naszego studenta jest zapełniony samymi pałami. Z całej tej historii wyłania nam się obraz człowieka niezdary. Człowieka, który w zaczynaniu wszystkiego od nowa jest już mistrzem świata, a co najmniej mistrzem Europy w niedoprowadzaniu spraw do końca. Do wyliczenia kierunków studiów i uczelni, na których "zaczynał" potrzeba już palców obu rąk, a mimo to jego ambicje wciąż są niezachwiane i przede wszystkim wciąż "jest dobrze". 
 
Jeśli już wszystko zostało wypróbowane to co teraz? Decyzja zapadła. Zatrudnienie Waldemara Fornalika jest jak porzucenie edukacji i pójście na budowę. To oczywiście nie musi oznaczać rezygnacji z marzeń. Przecież zawsze można awansować od pomocnika do prezesa wielkiej, budowlanej firmy... Przestańmy się oszukiwać. Wokół wszystko może się zmieniać, wszystko można zaczynać od nowa, ale jeśli nie zmienimy czegoś w sobie (w tym wypadku w PZPN-ie) to wszystko będzie tak jak było, czyli do dupy. 
 
Tak więc to co zaczął Piechniczek dymisją w 1997 roku ciągnie się za nami do teraz. Po 15 latach zwalnianie i zatrudnianie trenerów przed każdym kolejnym turniejem jest standardem w polskiej piłce, a dla Grzegorza Laty, jego pięciu wiceprezesów, wiceprezesów wiceprezesów i całej armii działaczy jest to jedyny sposób na wdrożenie w życie zasady, że jakoś to będzie. Taki schemat można ciągnać w nieskończoność, z tym, że dopiero teraz PZPN wpadł na pomysł, aby każdego kolejnego trenera porónywać do Kazimierza Górskiego. Z całego serca życzę Panu Fornalikowi sukcesu, ale jeśli mu się nie uda, to jaki będzie plan? Czy student w końcu uświadomi sobie, że jest już starym dziadem i na naukę za późno? Oby.
Więcej na ten temat: Polska Blogi redakcyjne