Szczery tekst Alissona. „Myślałem, że ktoś umarł, ale... powołano mnie do reprezentacji”

2018-07-04 01:02:50; Aktualizacja: 6 lat temu
Szczery tekst Alissona. „Myślałem, że ktoś umarł, ale... powołano mnie do reprezentacji” Fot. Transfery.info
Rafał Bajer
Rafał Bajer Źródło: The Players' Tribune

Na portalu „The Players' Tribune” zamieszczono tekst, w którym Alisson Becker wspomina swoje początki z piłką.

Brazylijczyk jest jednym z najbardziej rozchwytywanych zawodników na tegorocznym rynku transferowym. Od dłuższego czasu walczyły o niego największe kluby z całej Europy, a Roma żądała za niego kwot sięgających nawet 70-80 milionów euro. Golkiper jest obecnie jedną z gwiazd reprezentacji „Canarinhos”, choć jeszcze rok temu pełnił rolę jedynie rezerwowego dla Wojciecha Szczęsnego.

W tekście dla „The Players' Tribune” opowiada historię swoich początków z piłką i mówi o tym, co najbardziej go motywowało do treningów, mimo wielu przeciwności. Oryginał tekstu można znaleźć pod tym linkiem - https://www.theplayerstribune.com/en-us/articles/alisson-becker-this-is-for-my-brother.

„Mistrzostwa Świata. 1998. Mam pięć lat. Mój brat Muriel ma 10. Oglądamy mecz Brazylii z Holandią w półfinale w domu cioci, oczywiście jest wielka impreza. Dochodzi do karnych, mój tata i wujek szaleją. Nie potrafią znieść presji, nie mogą nawet usiedzieć. Kiedy Taffarel obronił decydującego karnego, ojciec zaczął biegać od pokoju do kuchni, krzyczał i co nagle zrobił? Uderzył twarzą prosto w tort. Potem wrócił cały umazany tortem i krzyczał, że weszliśmy do finału. Jako małe dziecko uważałem to za najśmieszniejszą rzecz na świecie” - wspomina bramkarz.

„20 lat później, jego syn sam pojechał na mundial. I jeśli mam być szczery, jestem do niego bardziej podobny, niż chciałbym to przyznać! Gdy gram dla Brazylii czy Romy, może wydawać się, że jestem spokojny. Ale nie zawsze taki byłem. Gdybyście wysłali skauta, by zobaczył mnie w akcji w młodości, prawdopodobnie raport wyglądałby tak: „Alisson Becker, bramkarz, siedem lat. Niski. Wściekły. Często płacze”. Może nie brzmi to jak słowa o bramkarzy kadry Brazylii, ale taka jest prawda. Przeszedłem dość długą drogę”.

„Szczerze mówiąc, kiedy byłem nastolatkiem, nie byłem nawet najlepszym bramkarzem w rodzinie. Muriel również był golkiperem, uwielbiał wyprowadzać mnie z równowagi. Doskonale wiedział jak to zrobić. Myślę, że wszyscy starsi bracia mają taką zdolność. Ale w jakiś sposób nauczył mnie jak panować nad emocjami. On jest najważniejszą postacią w mojej historii. To właściwie przez niego zacząłem grać na bramce. Niektórzy twierdzą, że to było mi przeznaczone, może jest w tym trochę racji. Moja mama broniła w szkolnej drużynie piłki ręcznej, mój dziadek był bramkarzem amatorskiej drużyny, tata również stał na bramce w drużynie swojej firmy. Być może taki po prostu był plan Boga”.

„Gdy miałem pięć lat, chodziliśmy z bratem oglądać ojca, bardzo cieszył się grą. Był trochę szalony na boisku, zawsze rzucał się głową do przodu pod nogi napastnika, żeby złapać piłkę. Miał szalony styl. Obaj go podziwialiśmy i trochę przejęliśmy z jego gry. Tak to już chyba jest z dziećmi. Widzisz jak ojciec coś robi i chce być taki sam. Ale to przez brata zacząłem grać na bramce. Grałem z jego kolegami, byli ode mnie starsi i więksi. Kiedy wybieraliśmy składy, cóż... Najmniejszy musiał stanąć na bramce. Nie było nawet żadnej dyskusji. Ale nie przeszkadzało mi to, lubiłem stać na bramce. A w zasadzie uwielbiałem. W grze chodziło o zabawę, ale wtedy nadeszły Mistrzostwo Świata 2002”.

„Wstawaliśmy z bratem o świcie, zajadaliśmy się czekoladą i oglądaliśmy mecze. A kiedy Brazylia wygrała... Nigdy nie zapomnę tego uczucia. Zupełnie jakby coś mi się objawiło. Myślałem, że właśnie to chcę robić, chcę grać dla Brazylii, pojadę na mundial. I wygram go. Zacząłem podchodzić do futbolu na poważnie. Zawsze stawałem na bramce. Rozpocząłem treningi w Internacionalu, w Porto Alegre. To duży klub w Brazylii, więc z pewnością szło mi dobrze. Ale miałem jeden problem. Wciąż byłem niski. Pod względem fizycznym dojrzałem późno, zatem wszyscy bramkarze w moim wieku byli więksi i silniejsi. Mieliśmy test dojrzewania w skali od jeden do pięć. Gdy moi koledzy byli już na piątce, ja miałem dwójkę. To nie jest dobre dla bramkarza, bo musisz być duży, wysoki, musisz zasłaniać bramkę. Dlatego skończyłem jako rezerwowy”.

„Internacional zatrudnił nowego bramkarza z Palmeirasu. Oczywiście był większy i silniejszy ode mnie. Pomyślałem sobie: „super, teraz będę trzeci w kolejności. Jak niby w takim układzie mam zagrać kiedyś dla Brazylii?”. Miałem poważne wątpliwości. Później był jednak Nike Cup, puchar dla 14- i 15-latków. Mój brat kiedyś w nim grał, został wybrany najlepszym bramkarzem turnieju. Miał w domu puchar, gdy na niego patrzyłem, marzyłem, by też taki mieć. Ale ja nawet nie grałem. Myślałem, żeby zrezygnować. Wiedziałem o tych wszystkich legendach jak Iker Casillas czy Gianluigi Buffon, które debiutowały w wieku 17 lat, chciałem być jak oni. Nie wyglądało jednak, by tak się stało”.

„W klubie zastanawiali się czy jeszcze urosnę, czy zawsze będzie drobny. Myślę, że Bóg miał mnie w swojej opiece, ponieważ zdecydowali się poczekać jeszcze rok, by zobaczyć czy dojrzeję. Moja technika znacznie się poprawiła. I niesamowita rzecz: w końcu zacząłem rosnąć. W ciągu roku z 170 centymetrów urosłem do 187. W teście wychodziła mi już czwórka. Nagle miałem dobre warunki fizyczne i technikę. Ludzie zaczęli mnie dostrzegać, nawet bardziej niż mi się to wydawało”.

„Pewnego dnia, w wieku 16 lat, byłem na plaży ze znajomymi, niedaleko domu dziadka. Sprawdziłem telefon, okazało się, że dzwonił do mnie pięć razy. Bałem się najgorszego. Myślałem, że może coś się stało komuś z rodziny. Oddzwoniłem w panice, pytałem co się stało. Powiedział, że muszę wracać do domu. „Dlaczego?! Komuś coś się stało? Ktoś umarł?”. Odpowiedział: „nie, nie, nie... dostałem powołanie do reprezentacji Brazylii U-17”. Nie mogłem w to uwierzyć. Dziadek zawsze lubił żartować. Wciąż myślałem, że muszę wracać do domu, by to sprawdzić. Ale zadzwonił wujek i powiedział dokładnie to samo. Pogratulował mi, a ja wciąż w to nie wierzyłem. Byłem przekonany, że to żarty. Biegłem 30 minut z plaży do domu, by dostać się do komputera i sprawdzić oficjalną stronę CBF. Przejrzałem stronę, a tak: Alisson Becker. Naprawdę mnie powołali”.

„Patrząc w przeszłość, to zabawne, ponieważ w składzie było wtedy kilka nazwisk, które możecie znać. Neymar i Coutinho. Od tamtej pory wszystko szło szybciej. W 2013 roku, w wieku 20 lat, zadebiutowałem w seniorskim zespole Internacionalu, dwa lata później debiutowałem w kadrze Brazylii. Ten mecz odmienił moje życie. Czasem myślę: „wow, jestem tutaj. W reprezentacji Brazylii. Pojadę na mundial. To Boży cud””.

„Za wszystko co osiągnąłem, muszę podziękować bratu. Graliśmy na tej samej pozycji w tym samym klubie, ludzie zawsze nas porównywali. Pytali czy Alisson będzie tak samo dobry jak Muriel. Niektórzy twierdzili, że tak, inni, że nie. Ja nie chciałem się z nim porównywać. Ale on dał mi coś, do czego mogłem dążyć. Jak profesjonalista porównywałem się do tych, którzy byli lepsi. Zawsze chciałem być lepszy niż mój brat, ale on uwielbia rywalizację i nigdy nie chciał przegrać. Każdego dnia ciężko trenowaliśmy w Internacionalu, żaden z nas nie chciał być gorszy. To była dla nas wielka motywacja. Gdy byłem zmęczony, namawiał mnie, by walczyć dalej i to robiłem. A gdy on już nie mógł, mówiłem: „dalej, staruszku! Patrz na mnie, jestem dzieciakiem, a i tak cię pokonuję”. Robiliśmy tak od dzieciństwa. To rywalizacja bazująca na miłości”.

„Czasem łatwo jest zapomnieć, jakim jestem szczęściarzem. Ale na pewno nie zapomnę kto pomógł mi tu zajść. Tego lata nie gram tylko dla Brazylii. Gram również dla mojego brata. Zawsze gdy zakładam koszulkę reprezentacji, myślę o naszych wspólnych treningach. Bracie, jeśli to czytasz, wiedz, że każda interwencja, którą wykonam w Rosji, jest też twoją. Mój sukces to twój sukces, ponieważ jesteśmy częścią tej samej historii. Będę ci zawsze za to wdzięczny”.