Ten transfer Motoru Lublin mógł się wysypać. Prawie nie przeszedł testów
2025-03-16 14:28:41; Aktualizacja: 2 dni temu
Poprzedniego lata po awansie do Ekstraklasy do Motoru Lublin dołączył Bradly van Hoeven. Mało brakowało, a Holender nie przeszedłby testów sportowych. O kulisach transferu skrzydłowego w rozmowie z „Przeglądem Sportowym Onet” opowiedział Przemysław Jasiński, a więc asystent trenera Mateusza Stolarskiego.
Wygrana w ubiegłorocznych barażach zagwarantowała Motorowi Lublin wymarzony awans do Ekstraklasy. Klubowi działacze zaraz po tym ruszyli na zakupy, by solidnie wzmocnić zespół przed rywalizacją na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.
Takim oto sposobem do beniaminka dołączył między innymi Bradly van Hoeven. Mowa o holenderskim skrzydłowym, sprowadzonym we wrześniu w ramach wolnego transferu. Umowa łącząca go wcześniej z Almere City wygasła wraz z końcem czerwca, a więc miał on swoją kartę w ręku.
Były juniorski reprezentant Holandii na wstępie dla trenera Mateusza Stolarskiego był jedynie opcją rezerwową. Na murawie pojawiał się z ławki rezerwowych i to nie w każdym spotkaniu. Ostatnio jednak zaczął otrzymywać więcej szans, bowiem cztery poprzednie mecze rozpoczął w wyjściowym składzie.Popularne
24-latek odwdzięczył się szkoleniowcowi solidną postawą oraz dwiema bramkami. Gołym okiem widać, że pozycja van Hoevena znacząco urosła, a wszystko mogło potoczyć się całkowicie inaczej, ponieważ okazuje się, że transfer z jego udziałem do Motoru prawie wysypał się na ostatniej prostej.
Jak to możliwe? O wspomnianej sytuacji w rozmowie z „Przeglądem Sportowym Onet” opowiedział Przemysław Jasiński, a więc asystent trenera Stolarskiego. W klubie poważnie zastanawiano się, czy podpisać z nim kontrakt, a wszystko to przez błędne spojrzenie sztabu szkoleniowego na pewien aspekt. Mowa o wbiegnięciach za linię obrony przeciwnika, na co w lubelskim zespole zwraca się szczególną uwagę.
Gdyby nie dodatkowa analiza wykonana przez Rasmusa Janssona, a więc jednego z asystentów, kibice najprawdopodobniej nie zobaczyliby van Hoevena w koszulce Motoru. Okazało się, że podczas testowego okresu wbiegał on za linię obrony, ale pozostawało to niezauważone, ponieważ koledzy z zespołu nie dogrywali mu piłek.
- Mogłoby tak być. To też pokazuje, jak ludzkie oko może być zawodne. Zastanawialiśmy się, czy klub ma podpisać kontrakt z Bradleyem. No i tak rozmawiamy w sztabie, pojawiały się głosy, że kurde, chyba czegoś mu brakuje. Ale dobra, rozłóżmy to na czynniki pierwsze, przeanalizujmy. Jaki minus? Nie wbiega za linię obrony, na czym nam zależy. Co jeszcze? Tak myślimy. No dobra... Wymieńmy plusy. Ma dobre jeden na jednego, dobre dośrodkowanie, dobrą finalizację, jest szybki. Widać, że mental pozytywny. Pięć pozytywnych i jedna negatywna. No i Rasmus tak drapie się po głowie: „No dobrze, ale dlaczego założyliśmy, że nie wbiega za linię obrony? Dajcie mi chwilę”. Usiadł przy komputerze, obejrzał fragment treningu. Co się okazało? Bradley za linię obrony wbiegł pięć razy, a tylko raz dostał podanie. To pokazuje, jak bardzo często oko może coś błędnie zinterpretować. Jak czasem głupio ufamy naszym obserwacjom - powiedział Jasiński.
Urodzony w Maassluis skrzydłowy w bieżącym sezonie rozegrał dziesięć spotkań, a w nich zanotował dwa trafienia przeciwko GKS-owi Katowice oraz Legii Warszawa. Umowę ma ważną do 30 czerwca 2025 roku i zawarta jest w niej opcja przedłużenia o dodatkowe dwanaście miesięcy.