"Uwierzyliśmy, nie żałujemy" - wywiad z Arturem Sobiechem

2009-11-01 21:28:55; Aktualizacja: 15 lat temu
"Uwierzyliśmy, nie żałujemy" - wywiad z Arturem Sobiechem
Redakcja
Redakcja Źródło: Transfery.info

Po dłuższej posusze zdecydowaliśmy się reaktywować dział wywiady - powoli zabieramy się do roboty. Przy okazji sobotniej konfrontacji Legii Warszawa z Ruchem Chorzów (mecz zakończył się zwycięstwem gospodarzy 2(...)

Po dłuższej posusze zdecydowaliśmy się reaktywować dział wywiady - powoli zabieramy się do roboty. Przy okazji sobotniej konfrontacji Legii Warszawa z Ruchem Chorzów (mecz zakończył się zwycięstwem gospodarzy 2:0) rozmawialiśmy z napastnikiem "Niebieskich", Arturem Sobiechem. Wywiad został przeprowadzony jeszcze przed wspomnianą ligową potyczką, w piątek.

Sobiech urodził się w roku 1990. Piłkarską karierę rozpoczynał w juniorach Grunwaldu Ruda Śląska. Do Ruchu trafił latem 2006 roku. W pierwszym zespole zadebiutował 10. sierpnia 2008 roku w spotkaniu z Górnikiem Zabrze. Premierowe trafienie w Ekstraklasie zanotował natomiast miesiąc później, ustalając rezultat meczu z Cracovią na 2:0. W sezonie 2008/2009 wystąpił 19-krotnie, zaliczając do tego dwa gole. Nie bez echa przeszła także gra Sobiecha w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy - do bramki rywali trafiał 16-krotnie w 26 meczach, a młodzi chorzowianie byli bezkonkurencyjni, plasując się w tabeli na pierwszej pozycji.

W obecnym sezonie Sobiech ma na koncie 11 gier, w których zdobył trzy gole (stan aktualny na dzień 1. listopada 2009). Ruch jest wiceliderem Ekstraklasy, tracąc do prowadzącej Wisły Kraków sześć punktów.

- Co czuje 18-latek z Ruchu Chorzów, który debiutuje w ekstraklasie akurat w meczu z Górnikiem?

- Zgadza się, to były Wielkie Derby Śląska na stadionie w Zabrzu. Mecz odbył się w 2008 roku, jeszcze za kadencji trenera Duszana Radolskiego. Nie dane mi było zagrać wtedy dużo – wszedłem na boisko w 90. minucie. Ale chyba was nie zdziwię, jeżeli stwierdzę, że nawet ta krótka chwila szczególnie utkwiła mi w pamięci.

- Wróćmy jeszcze do Górnika. Podobno kiedyś, gdy grałeś jeszcze w Grunwaldzie Ruda Śląska, klub z Zabrza się tobą interesował…

- Rzeczywiście były prowadzone rozmowy. Prezesem Górnika był wtedy pan Jerzy Frenkiel i on chciał mnie sprowadzić do swojego zespołu. Niestety następnego dnia po jednej z rozmów zatrzymała go prokuratura, wiecie zapewne, za co. Pan prezes został Jerzym F. a ja w końcu wylądowałem w Ruchu.

- Jesteś chodzącym dowodem na to, że tak przez wielu krytykowana Młoda Ekstraklasa może jednak wyprodukować duże talenty…

- Grę w niej wspominam bardzo miło. W drugim swoim sezonie zostałem nawet wicekrólem strzelców. Przegrałem z Marcinem Wodeckim, który teraz regularnie gra w Odrze i jest też moim kolegą w kadrze młodzieżowej.

- A czy jest jakiś piłkarz, który brylował na boiskach Młodej Ekstraklasy a w piłce seniorskiej może twoim zdaniem już niedługo błysnąć?

- Do głowy przychodzi mi w tym momencie Kamil Biliński ze Śląska Wrocław. Chłopak ma naprawdę bardzo duży talent.

- Wróćmy do twojego aktualnego zespołu. Co wniósł do zespołu trener Waldemar Fornalik. Za Bogusława Pietrzaka nawet jak raz na jakiś czas wygraliście, to w nienajlepszym stylu. Tymczasem w obecnych rozgrywkach Ruch gra szybko, ładnie dla oka i przede wszystkim wydaje się być znakomicie przygotowany fizycznie.

- Trener Fornalik przede wszystkim pozwolił nam uwierzyć w swoje umiejętności. Tłumaczył nam, że jeżeli będziemy ciężko pracować, słuchać jego poleceń, a przy okazji ominą nas kontuzję, Ruch może w tym sezonie być dużo wyżej niż się wszystkim wydawało na początku rozgrywek. A my mu uwierzyliśmy i jak na razie zbieramy efekty.

- Wasza metamorfoza jest o tyle niespodziewana, że wasz pierwszy skład wzmocnił w zasadzie tylko jeden piłkarz, w dodatku mogący spisać ubiegły sezon na straty. Jak ci się układa z Andrzejem Niedzielanem? Uczy czegoś, udziela wskazówek podczas treningu czy meczu?

- Andrzej to świetny kolega. Wszystko, co mi mówi, jest niezwykle cenne. Bardzo się cieszę, że mogę grać u boku człowieka, który błyszczał już w polskiej lidze, strzelał gole w reprezentacji, a w Pucharze UEFA eliminował Herthę Berlin i Manchester City. Jestem pewien, że w wielu kwestiach może mi konkretnie doradzić.

- O co gra Ruch w tym sezonie. W tej chwili powtórzenie przez Ciebie przedsezonowych zapowiedzi w stylu: „Chcemy się spokojnie utrzymać, zagramy o środek tabeli” zabrzmiałoby chyba troszeczkę głupio…

- Zgadzam się, dziwnie brzmiałoby to w ustach zawodnika klubu, który w 13 kolejkach uzbierał 25 punktów, a u siebie nie dość, że wszystko w lidze wygrał, to jeszcze nie stracił gola (z Arturem rozmawialiśmy w piątkowy wieczór, jeszcze przed meczem z Legią Warszawa – przyp. aut.). My jednak twardo stąpamy po ziemi. Nasza filozofia brzmi: „Koncentruj się na każdym kolejnym meczu, a na koniec okaże się, jakie będą tego efekty”. Mogę was zapewnić, że nawet w luźnych rozmowach w szatni nikt nie zastanawia się, czy możemy zakrzątnąć się koło europejskich pucharów. Co nie oznacza, że tego nie chcemy.

- Z poprzednich kolejek na razie wyraźnie nie wyszedł wam jedynie mecz z Wisłą. Nie boisz się, że po ewentualnej porażce na Łazienkowskiej a Ruchu będzie się mówiło, że jest za dobry na słabych, a za słaby na dobrych?

- Ja się z tym nie zgadzam. To było pierwsze ligowe spotkanie, trochę takie rozeznanie sił. Wisła szybko zdobyła bramkę, która ustawiła przebieg spotkania. Zresztą być może druga połowa potoczyłaby się zupełnie inaczej, gdyby sędzia uznał mojego gola.

- Wydaje się, że był on prawidłowy…

- Też tak myślę. Stałem 2 metry od Mariusza Pawełka, on nie zauważył zagrożenia, nabił mnie a piłka wpadła do siatki.

- Teraz zadamy ci podchwytliwe pytanie. Kto jest lepszym bramkarzem: Mariusz Pawełek czy Marcin Cabaj? (jedną z bramek Artur zdobył po „wielbłądzie” bramkarza Cracovii, możecie ją zobaczyć tutaj – przyp. aut.)

- (Śmiech…) No dobrze, myślę, że jednak Pawełek.

- Jak już jesteśmy przy bramkarzach: Czy Krzysztof Pilarz to najbardziej niedoceniany golkiper ekstraklasy?

- Przez 450 minut w Chorzowie nie potrafili go pokonać napastnicy Polonii Warszawa, Piasta, Lechii, Cracovii i Arki. Na wyjazdach przed meczem z Legią kapitulował tylko pięć razy. Wnioski wyciągnijcie więc sami. Ja tylko dodam, że my w drużynie Krzyśka jak najbardziej doceniamy.

- A dlaczego w Ruchu doszło do zmiany kapitana?

- Stało się, jak się stało. O szczegóły pytajcie Wojtka Grzyba. Ja osobiście mogę zapewnić, że w osobie Grześka Barana ma on godnego następcę.

- Nie możemy ominąć tematu młodzieżówki. Grałeś ostatnio w niechlubnym 0-4 z Holandia w Kielcach. Powiedz nam, czy między młodymi rodakami Leo Beenhakkera a polskimi ligowcami jest naprawdę tak wielka przepaść?

- Nie przejmowałbym się aż tak tym wynikiem, bo tamten mecz miał dwa oblicza. Do 40. minuty byliśmy dla Holendrów równorzędnym rywalem – stwarzaliśmy sytuacje, mieliśmy rzut karny. Po pierwszej straconej bramce wszystko się posypało. A kolejne to kwestia tego, że się odsłoniliśmy i graliśmy trochę bez głowy.

- Patryk Małecki powiedział po tym meczu tak: „Spędziłem z tym zespołem aż 10 dni i mogę otwarcie powiedzieć, że jego połowa się nie nadaje. To nie tylko moja opinia, trener też to powinien wiedzieć. Dzisiaj na ławce siedzieli lepsi piłkarze od tych, którzy wyszli w wyjściowym składzie”. Jak to skomentujesz?

- Krótko. Myślę, że Patryka trochę poniosło.

- Na koniec trzy krótkie pytania: najlepszy stoper, przeciwko któremu grał Artur Sobiech to…

- Arkadiusz Głowacki. Całkiem zasłużenie znalazł się teraz w kadrze.

- Piłkarskie marzenie Artura Sobiecha to…

- Nie będę oryginalny. EURO 2012. Chciałbym nie tylko znaleźć się w kadrze, ale i zagrać podczas tego turnieju.

- Powiedz nam jeszcze, dlaczego nazywają cię „Abdul”…

- (Śmiech…) Ten pseudonim wymyślili moi koledzy w Grunwaldzie Ruda Śląska. Ale najlepsze jest to, że nie mam bladego pojęcia, skąd akurat taka ksywa im przyszła do głowy.

Rozmawiali: Mateusz Jaworski, Paweł Machitko i Jakub Radomski
Więcej na ten temat: Wywiady