W czasie deszczu kibice się nudzą. Kolejny remis Pogoni po bezbarwnej grze

2016-04-15 20:22:21; Aktualizacja: 8 lat temu
W czasie deszczu kibice się nudzą. Kolejny remis Pogoni po bezbarwnej grze Fot. Transfery.info
Błażej Bembnista
Błażej Bembnista Źródło: Transfery.info

Pogoń Szczecin zremisowała z Ruchem Chorzów 1:1.

Początek rundy finałowej Ekstraklasy zapowiadał się ciekawie. Po zamieszaniu arbitrażowo-punktowym z "grą pozytywną" w tle, mogliśmy skupić się wyłącznie na sportowych emocjach. Remisująca na potęgę Pogoń podejmowała Ruch, który "jednak" wszedł do grupy mistrzowskiej. Obie drużyny nie mogły się ostatnio pochwalić dobrymi wynikami, więc piątkowe spotkanie było dla nich szansą na przełamanie.

Padający deszcz i słaba frekwencja nie zapowiadały wielkiego widowiska. Początkowo inicjatywę przejął Ruch - już w 6. minucie mógł zdobyć gola, lecz Hanzel i jego koledzy znaleźli się na kilometrowym spalonym. W odpowiedzi Adam Frączczak świetnym podaniem próbował uruchomić Dawida Korta, lecz młody zawodnik fatalnie przyjął futbolówkę. Później "Korcik" mógł mieć pretensję do Gyurcsó, który zamiast podać mu piłkę wykonał przerzut na drugą stronę placu gry. Inna sprawa, że reszta "Portowców" niespecjalnie chciała włączać się do kontry i za późno wbiegła w pole karne Ruchu.

Nudę przełamał w 24. minucie Mariusz Stępiński. 20-latek wykorzystał kapitalną akcję Patryka Lipskiego, który dostrzegł dobrze ustawionego Tomasza Podgórskiego. Skrzydłowy świetnie dograł do napastnika "Niebieskich", który mógł cieszyć się z 14 bramki w trwającym sezonie. 

Do końca pierwszej części Pogoń stać było tylko na dwie dobre akcje - świetne podanie Akahoshiego zmarnował Gyurcsó, a kilka chwil później Kort nie wykorzystał sprytnie rozegranego rzutu wolnego z boku boiska. W barwach Ruchu brakowało dokładności przy wrzutkach, które odbijały się od defensorów gospodarzy. Miło było jednak spojrzeć na kreowanie gry przez Lipskiego.

Na drugą połowę "Duma Pomorza" wyszła już bez Łukasza Zwolińskiego (co się dzieje z tym piłkarzem?), ale "Lado" Dwaliszwili nie zaprezentował się wcale lepiej niż Polak. Po raz kolejny więcej raz był na spalonym, niż zaliczył udanych strzałów. Mimo wszystko, w tej części gry "Portowcy" zaprezentowali się lepiej, choć znowu raziła ich niedokładność i częsty brak pomysłu na przeprowadzenie akcji. Aktywny był wprowadzony za Korta Marcin Listkowski, choć jego strzały omijały bramkę Putnockiego. Swoje okazję miał też Matras i Frączczak.

Po raz kolejny jednak bezcenny okazał się Rafał Murawski. Niedługo władze Szczecina pomyślą o zmianie nazwy Wałów Chrobrego na Wały Murawskiego. Gracz z Malborka to prawdziwy lider i ratownik Pogoni. Gdyby nie dzisiejsza bramka - kolejna strzelona "na wślizgu" - to sytuacja Pogoni stałaby się jeszcze mniej komfortowa. W samym tylko 2016 roku "Muraś" dał drużynie Michniewicza pięć punktów - dwa razy uratował przed porażką, a jego koncert z meczu przeciw Koronie wielu zapamięta na lata. Dziś dołożył szósty. Jak wyglądałaby Pogoń bez niego? Niby nie ma ludzi niezastąpionych, ale ciężko wyobrazić sobie dzisiejszy skład szczecinian bez doświadczonego pomocnika.

Otwarcie rundy finałowej nie zachwyciło. Pojedyncze przebłyski to za mało, by zadowolić kibiców. Wygląda na to, że Pogoń i Ruch będą pełnić rolę outsiderów górnej ósemki  - chyba, że w końcu coś zmienią w grze. Wyróżnienia dla Murawskiego, Lipskiego i Gyurcsó - solidny mecz, ciekawe akcje i okazje w ich wykonaniu. A Zwoliński chyba musi zmienić dietę...