W Śląsku Wrocław zawiódł, a teraz błyszczy w Ekstraklasie. „Coś musiało być nie tak”

2023-10-20 12:45:56; Aktualizacja: 1 rok temu
W Śląsku Wrocław zawiódł, a teraz błyszczy w Ekstraklasie. „Coś musiało być nie tak” Fot. MaciejGillert / Shutterstock.com
Patryk Krenz
Patryk Krenz Źródło: Weszlo.com

Śląsk Wrocław w ostatnim czasie przeprowadził kilka naprawdę udanych transferów. Sztuka ta nie udała się jednak z Bartłomiejem Pawłowskim, który wrócił do formy w Widzewie Łódź. Jacek Magiera opowiedział o swojej pracy z 30-latkiem w rozmowie z Weszło.com.

Pawłowski po krótkiej przygodzie w Turcji wrócił do Polski, dołączając do Śląska Wrocław. Przygoda w ekipie z województwa dolnośląskiego nie była przesadnie udana. W pierwszym sezonie zanotował on 22 występy i trzy bramki. Drugiego całego nie dokończył, gdyż odszedł w lutym do wówczas pierwszoligowego Widzewa Łódź.

Pierwszą kampanię po awansie do Ekstraklasy 30-latek miał kapitalną, na co dobitnie wskazują same liczby. Dziesięć trafień i cztery asysty w zespole skazywanym na spadek musi robić wrażenie.

W bieżących rozgrywkach były piłkarz Málagi podtrzymuje dobrą formę. W jedenastu występach uzbierał już trzy gole. 

Dziennikarz Weszlo.com, Przemysław Michalak, zauważył, że to Pawłowski odżył dopiero po zakończeniu współpracy z Jackiem Magierą, który zaliczał wówczas swoją pierwszą kadencję w Śląsku. Dlaczego tak się stało?

- Jak mówiłem, nie zawsze to, że zawodnik nie gra na miarę oczekiwań jest winą trenera, choć zazwyczaj tak się to przedstawia. Są dwie strony medalu. Coś musiało być nie tak, choć nie powiem teraz, że gdzieś ewidentnie został popełniony błąd. Przychodząc do Śląska w 2021 roku podstawowym napastnikiem był u mnie Erik Exposito, najlepszy strzelec drużyny. Pawłowski miał grać za niego? No nie. Za Exposito wchodził Fabian Piasecki, potrafiący strzelać ważne gole. Szukaliśmy innych rozwiązań. Na „dziesiątce” w systemie 3-4-3 występował Mateusz Praszelik. Jako młodzieżowiec musiał grać, pole manewru w tym względzie mieliśmy ograniczone. Na skrzydle był Robert Pich, który regularnie dawał liczby - powiedział trener obecnego lidera Ekstraklasy.

- Trudno było znaleźć pozycję dla Bartka, mimo że uważam go za bardzo dobrego piłkarza. Nic do niego nie mam, myślę, że on do mnie też nie. Niczego nie mogę sobie zarzucić, patrzyłem na zespół tak jak zawsze: na tu i teraz. Być może dziś wyglądałoby to inaczej, bo jest już inny zespół i inna szatnia - dodał po chwili.