Wisła w końcu nie przegrywa, ale nadal rozczarowuje

2016-02-22 19:09:48; Aktualizacja: 8 lat temu
Wisła w końcu nie przegrywa, ale nadal rozczarowuje Fot. Transfery.info
Źródło: transfery.info, EkstraStats

W meczu wieńczącym 23. kolejkę "Biała Gwiazda" zremisowała 1:1 z Górnikiem Łęczna i tym samym wydostała się ze strefy spadkowej.

Od pierwszego gwizdka sędziego widać było, że krakowianie nie tylko pragnęli przerwać bolesną serię sześciu porażek z rzędu, ale również zaprezentować przyjemną dla oka grę. Już w 19. minucie udało im się zmaterializować chęci wolicjonalne strzelając bramkę, a jest to sukces niebagatelny, bo ostatni raz Wisła dokonała podobnego wyczynu 29 listopada, czyli 85 dni temu. Widać było również wzmożoną koncentrację w ich szeregach, szczególnie wtedy, gdy Guzmics w dość ostrych słowach zrugał Guerriera, za to że ten popełnił błąd w ustawieniu. Jednak z każdą upływającą minutą Wisła wyglądała dużo gorzej.

Mimo wszystko pierwsza część spotkania zakończyła się po myśli „Białej Gwiazdy”. Było w niej całkiem sporo strzałów, bo aż 16, ale raczej trzeba je zaliczyć do kategorii „a nuż się uda”. Zaledwie dwa celne, a jeśli odważylibyśmy się powiedzieć, że z reszty z nich wynikał jakikolwiek pożytek, to popełnilibyśmy haniebne kłamstwo. Oba zespoły skupiały się na tym, by jak najszybciej przetransportować futbolówkę w okolicę pola karnego rywali, a później nie siliły się na jakieś koronkowe ataki. Wystarczyła odrobina miejsca, by wyperswadować z głowy zawodnikowi będącemu przy piłce dalsze kontynuowanie akcji. W przypadku Górnika nie była to odrobina miejsca, ale spora, niezagospodarowana przestrzeń. Krakowianie bronili się dość głęboko, a nagminne złe ustawianie grających w środku Urygi i Cywki, pozwalało graczom Szatałowa na dużą swobodę w rozgrywaniu piłki tuż przed szesnastką, ale co z tego. Przecież zawsze łatwiej jest po prostu bezmyślnie uderzyć.

Łęcznianie zaczynali drugą część z jednobramkową stratą, a w ich przypadku brzmi to jak wyrok, bo dotychczas drużyna z Podlasia siedem razy przegrywała do przerwy i ani razu nie udawało jej się odmienić losów spotkania w drugich 45 minutach.

W dzisiejszym spotkaniu udało się jednak przełamać Górnikowi tę niechlubną passę. Wygląda na to, że Szatałowowi w końcu udało się postawić w szatni na nogi swoich zawodników, bo po przerwie to oni byli stroną dominującą. Tuż przed wyrównującym golem zdobytym przez Danielewicza, bardzo aktywny dzisiaj Świerczok uderzył w słupek, a końcowe minuty przebiegały pod dyktando gości, jednak nie udało im się przechylić szalę na swoją korzyść.

Po tym jak w ubiegłej kolejce zespół z Lubelszczyzny pokazał kawał dobrej gry w spotkaniu z liderującym Piastem, dzisiaj kolejny raz udowodnił, że ich obecna pozycja w tabeli nie jest dziełem przypadku. Wisła natomiast w końcu może dopisać do swojego dorobku jakiś punkt, ale o zapisanie kolejnych już za tydzień powinno być bardzo trudno, bo z Podbeskidziem pauzować będą zarówno Guzmics jak i Głowacki.