Wojciech Szczęsny po awansie reprezentacji Polski. „To, co się działo, było nieakceptowalne” [WIDEO]

2024-03-27 00:34:32; Aktualizacja: 7 miesięcy temu
Wojciech Szczęsny po awansie reprezentacji Polski. „To, co się działo, było nieakceptowalne” [WIDEO] Fot. FotoPyK
Patryk Krenz
Patryk Krenz Źródło: TVP Sport

Reprezentacja Polski awansowała na Mistrzostwa Europy. Na sukces pracowało wielu, ale w kluczowym momencie to Wojciech Szczęsny wyrósł na bohatera meczu z Walią.

Reprezentacja Polski w półfinale baraży poradziła sobie bez większych problemów z Estonią. Pewne było, że w finale z Walią czeka ją zupełnie inne spotkanie.

Na Cardiff City Stadium na przestrzeni całego meczu przeważali nieznacznie gospodarze. Przede wszystkim oddali trzy celne strzały na bramkę Wojciecha Szczęsnego, w tym dwa bardzo groźne.

Szczególnie w 49. minucie podstawowy bramkarz Juventusu zachował się fenomenalnie podczas strzału Kieffera Moore'a.

Kluczowy moment nastąpił, jednak gdy piłka została ułożona na jedenastym metrze. Daniel James podczas piątego rzutu karnego dla Walijczyków nie zdołał pokonać Szczęsnego.

Na konferencji prasowej Szczęsny nie krył swej radości, aczkolwiek przestrzegał przed hurraoptymizmem.

- Zawsze jestem spokojny. Emocje związane z piłką przeżywam łagodnie. Cieszę się, ale nie podniecam się. To był nasz obowiązek. Graliśmy beznadziejnie w barażach, ale się udało. Są mecze, w których gra się w piłkę, a są takie, które trzeba wygrać. Nie ma to jednak żadnego znaczenia. Awans daje nam możliwość zaczęcia czegoś nowego. To, co działo się przez ostatnie półtora roku, było nieakceptowalne - stwierdził 33-latek.

- W akcji z Bednarkiem chyba ja popełniłem błąd. Mogłem mu to zostawić, jak już krzyczał. Nieporozumienie. Ja podjąłem złą decyzję. Po 90. minutach ludzie są zmęczeni. Jest tendencja popełniania błędów, więc szuka się prostej gry. Jeśli komuś to przeszkadza, to przepraszam. My jedziemy na EURO. Ta drużyna jest jeszcze w czasie budowy. Tworzymy coś nowego, wchodzą nowi zawodnicy. Dzisiaj ja jestem tym, który powoli odchodzi.

- Trenowaliśmy karne na Stadionie Narodowym. Trener Probierz dawał mi nawet jakieś rady. Po dogrywce analizowałem jeszcze strzały Walijczyków, co nie miało żadnego znaczenia, bo każdy nie uderzył tak, jak miał uderzyć. Ten ostatni karny jest zawsze trudno strzelić, ale podszedł młody chłopak i byłem jakoś dziwnie spokojny, że uda się obronić - dodał.