Wszystko jasne po pierwszych meczach? Nic z tego! [WIDEO]

2014-04-08 23:28:44; Aktualizacja: 10 lat temu
Wszystko jasne po pierwszych meczach? Nic z tego! [WIDEO] Fot. Transfery.info
Karol Wojnarowski
Karol Wojnarowski Źródło: Transfery.info

Real Madryt i Paris Saint-Germain mogły podchodzić do wtorkowych meczów rewanżowych w ćwierćfinale Ligi Mistrzów ze sporym optymizmem. Jak się okazało, wyniki pierwszych meczów nie miały wielkiego znaczenia.

Borussia wzmocniona Robertem Lewandowskim udowodniła po raz wtóry, że zeszłoroczny pogrom na Signal Iduna Park 4:1 bynajmniej nie był przypadkowy. Po wyraźnej porażce 0:3 w pierwszym meczu na Santiago Bernabeu nikt nie dawał graczom Kloppa większych szans na walkę o półfinał. Tym bardziej, że "Królewscy" bez zmagającego się z urazem Cristiano Ronaldo w ostatnim meczu ligowym odprawili z kwitkiem Real Sociedad 4:0. Dziś Portugalczyk również odpoczywał - cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych.

Spotkanie rozpoczęło się od umiarkowanych ataków Realu, aż w końcu nadeszła 17.minuta, w jednej z głównych ról wystąpił Łukasz Piszczek.

Brak zdobywcy Złotej Piłki okazał się znaczący. Angel Di Maria nie potrafił pokonać Romana Weidenfellera z rzutu karnego. To podłamało drużynę Ancelottiego. Gospodarze poczuli swoją szansę i wykorzystali pierwszą, jaka się nadarzyła:

Marco Reus wykorzystał fatalne podanie Pepe w stronę własnej bramki i przywrócił nadzieję wicemistrzom Niemiec. Niedługo potem kolejny błąd gości - tym razem to Asier Illarramendi w banalny sposób stracił piłkę i taki był efekt tego zagrania:

Skrzydłowy Borussii podwyższył na 2:0 i wydawało się, że w drugiej połowie wszystko jest możliwe. Ale cóż zrobić, gdy takich sytuacji, jak ta nie wykorzystał Henrik Mchitarjan...

Ormianin miał na swoim koncie wiele strzałów, gdyby choć jeden znalazł drogę do bramki, mówilibyśmy w tej chwili co najmniej o dogrywce.

A tak, wiemy na pewno, że pierwszym półfinalistą Ligi Mistrzów został - po raz czwarty z rzędu - Real Madryt. "Królewscy" odegrali się na Borussii za porażkę sprzed roku, ale na pewno nie pokazali dziś wielkiego futbolu, jakim czarowali przed tygodniem.

W Paryżu nastroje były umiarkowane - 3:1 w pierwszym meczu z Chelsea to wynik bardzo korzystny, aczkolwiek świadomość gry bez wielkiego Zlatana Ibrahimovicia na pewno była w umysłach graczy Laurenta Blanca. W ekipie "The Blues" wszyscy wierzyli, że do gry wróci Samuel Eto'o. W opinii wielu to właśnie jego skuteczności zabrakło w przegranym meczu na Parc des Princes. Udało się doprowadzić Kameruńczyka do optymalnej dyspozycji na wtorkowy mecz.

Gracze Mourinho od początku chcieli zdobyć konieczne do awansu dwie bramki. Jednak już po kwadransie doszło do nieplanowanej roszady - kontuzji doznał Eden Hazard. Zastąpił go Andre Schürrle - to właśnie on był przyszywanym napastnikiem w przegranym meczu w Paryżu. Okazało się, że los się do niego uśmiechnął!

 

Niemiec w 32.minucie pozostał zupełnie nieobstawiony w polu karnym i skrzętnie z tego skorzystał. Salvatore Sirigu miał wielkie pretensje do kolegów. Jak się okazało, obecność Samuela Eto'o nie miała tak wielkiego wpływu na poczynania Chelsea, jak spodziewali się eksperci. Pod koniec pierwszej połowy napastnik ostro zaatakował Thiago Silvę, za co powinien opuścić boisko.

Kameruńczykowi się upiekło. Brazylijczyk powrócił na boisko, ale na pewno nie był zachwycony z takiego obrotu sprawy. Druga część meczu rozpoczęła się od mocnego uderzenia gospodarzy... a konkretnie dwóch!

Andre Schürrle i Oscar mieli sporo pecha. Edinson Cavani także - na kwadrans przed końcem znalazł się w idealnej sytuacji, ale posłał piłkę nad bramką Petra Cecha. Jose Mourinho nie przebierał w środkach. Zdjął z boiska Franka Lamparda i Oscara, w ich miejsce pojawili się Demba Ba i Fernando Torres. I to właśnie jeden z rezerwowych w 87.minucie został bohaterem spotkania:

Senegalczyk Ba wykazał się instynktem strzeleckim i z najbliższej odległości nie dał szans Sirigu. Stadion oszalał. Wszyscy już byli pewni, że miejsce w półfinale zgarnie zespół gospodarzy. Paryżanie próbowali, ale się nie udało.

A zatem znamy dwóch pierwszych półfinalistów Ligi Mistrzów: Chelsea - zdobywca pucharu w 2012 roku, który poprzedni sezon Champions League zakończył na fazie grupowej. Powrót Mourinho na Stamford Bridge już przynosi pierwsze efekty. Real Madryt, który czeka na triumf w elitarnych rozgrywkach już dwanaście lat. Czy ten sezon będzie przełomowy? Na razie udało się osiągnąć czwarty półfinał z rzędu.