Wyjątkowa opowieść Marcelo o finale Ligi Mistrzów z Liverpoolem. „Przed meczem nie mogłem oddychać”
2019-10-31 16:37:17; Aktualizacja: 5 lat temuMarcelo w tekście na platformie The Players' Tribune opowiedział o tym, co spotkało go przed finałem Ligi Mistrzów w 2018 roku.
Real Madryt, którego barwy reprezentuje Brazylijczyk, mierzył się wtedy z Liverpoolem. Kibice czekali na pierwszego gola do drugiej połowy. Prowadzenie „Królewskim” dał Karim Benzema. Wyrównał Sadio Mané, ale ostatnie słowo należało do madrytczyków, którzy za sprawą dwóch trafień Garetha Bale’a wygrali ostatecznie 3:1.
Co działo się nieco wcześniej?
„Tuż przed finałem nie mogłem oddychać. Starałem się nie panikować, ale miałem wrażenie, że coś utknęło mi w piersi. Ogromna presja. Znacie to uczucie? Nie mówię o nerwach. Nerwy w piłce to normalna sprawa. To było coś innego. Naprawdę czułem, jakbym się dusił.Popularne
Wszystko zaczęło się w nocy przed finałem. Nie mogłem jeść i spać. Myślałem tylko o meczu. Moja żona Clarice strasznie wściekała się kiedyś, gdy obgryzałem paznokcie i kazała mi przestać to robić. Gdy się wtedy obudziłem, wszystkie były jednak poobgryzane.
Nerwy towarzyszą piłce. Jeśli ktoś nie odczuwa pewnego niepokoju przed finałem, nie jest prawdziwy. Po prostu próbuje w ten sposób nie narobić w gacie. U mnie presja była najbardziej intensywna właśnie przed spotkaniem z Liverpoolem. Ktoś pomyśli, że to dziwne. W końcu wygraliśmy dwie wcześniejsze edycje LM i wszyscy chcieli, żeby tym razem zrobili to „The Reds”. W czym tkwił problem? Cóż, kiedy masz okazję stworzyć historię, odczuwasz wagę tego przedsięwzięcia. Wtedy naprawdę to czułem. Nigdy wcześniej nie towarzyszył mi tak silny niepokój. Nie wiedziałem, co się dzieje. Myślałem o wezwaniu lekarza, ale obawiałem się, że może to spowodować, iż nie zagram.
Musiałem zagrać. Musiałem sobie coś udowodnić.
Kilka dni przed finałem jeden z byłych piłkarzy Realu wypowiedział słowa, które utkwiły mi w głowie. „Myślę, że Marcelo powinien kupić sobie plakat Salaha, przykleić go na ścianie i codziennie się do niego modlić”. Po 12 latach gry i trzech triumfach w Champions League powiedział coś takiego w telewizji. To miało mnie zatopić, ale dodało mi tylko motywacji.
Chciałem tworzyć historię. Chciałem, by dzieci w Brazylii patrzyły na mnie tak, jak kiedyś na Roberto Carlosa.
(…) Gdy w końcu wybiegłem na murawę, wciąż miałem problemy z oddychaniem. Powiedziałem sobie jednak, że jeśli będę musiał tej nocy umrzeć, to umrę.
(…) Na początku rozgrzewki dalej nie mogłem się uspokoić. Wszystko zmieniło się jednak, gdy ustawialiśmy się już do rozpoczęcia meczu. Światła, piłka znajdująca się na środku boiska… Ciężar został zdjęty z mojej klatki piersiowej. Uspokoiłem się. Nie było nic oprócz piłki. Z samego spotkania zbyt wiele nie pamiętam. Gdy 20 minut przed końcem prowadziliśmy 2:1 i piłka wyszła na rzut rożny, pomyślałem sobie tylko: „Plakat Salaha na mojej ścianie? Dzięki, bracie. Wielkie dzięki za motywację. Prowadząc 3:1, doszło do mnie, że będziemy mistrzami. Gdy w jednej z kolejnych akcji piłka wyszła na aut,… zacząłem płakać. Płakałem na boisku. Nigdy wcześniej coś takiego mi się nie przytrafiło. Po meczu i z trofeum w rękach - tak. Ale nie w jego trakcie. Trwało to może 10 sekund, po czym wróciłem do rzeczywistości” - napisał Marcelo.