Piotr Stokowiec objął stery Zagłębia Lubin w grudniu ubiegłego roku, a jego zatrudnienie miało zapewnić spokojne utrzymanie w Ekstraklasie. Zimą poczynione zostały również jakościowe wzmocnienia, zatem nic nie zwiastowało tak dramatycznej końcówki sezonu.
Z 11 ligowych meczów poprowadzonych przez 49-letniego szkoleniowca udało się wygrać zaledwie trzy, a piątkowa porażka z Górnikiem Zabrze przelała czarę goryczy. Stokowiec przyznał po zakończonym spotkaniu, że niektórzy jego piłkarze nie radzą sobie z presją walki o utrzymanie.
- Na pewno jest to dla nas bardzo trudny moment. Daleko jest jednak, by rozpaczliwie składać broń. Jestem zawiedziony tą sytuacją. Wiedziałem przychodząc tu, ile jest problemów do rozwiązania.
- W przerwie zimowej sprowadziliśmy kilku zawodników, którzy mieli odmienić drużynę, lecz chyba jeszcze nie wszyscy w pełni zdołali się zaaklimatyzować i przystosować do warunków tej ligi. Piłkarze pokazali nie raz, że potrafią dobrze grać czy zagrać na 0 z tyłu. Widzę też po głowach piłkarzy, że niektórzy zawodnicy nie wytrzymują tej presji w walce o utrzymanie. Niektórzy są w takiej sytuacji po raz pierwszy w swojej karierze. Taki mecz jak dzisiejszy nie ma prawa się przydarzyć. Wykończenie i zaangażowanie – tego mi głównie w dzisiejszym spotkaniu zabrakło.
- Musimy przede wszystkim zmienić nasz styl gry. Broni nie składamy i będziemy walczyć do ostatniego centymetra. Kolejny mecz jest moim zdaniem kluczowy i do niego będziemy się mocno przygotowywać. Pokazaliśmy dziś, że możemy wrócić do gry mimo straconych bramek. Będziemy chcieli poprawić mentalność w zespole, by już w sobotnim meczu było to widoczne – zapewnia Stokowiec.
Zespół z Lubina znajduje się tuż nad strefą spadkową. Jeżeli Wisła Kraków pokona w poniedziałek na własnym terenie imienniczkę z Płocka, wówczas ekipa Stokowca spadnie na 16. miejsce w tabeli, a jej sytuacja stanie się jeszcze trudniejsza.