W sobotę druga drużyna Legii grała z Turem Bielsk Podlaski, a więc z ekipą znajdującą się w strefie spadkowej III ligi. Mecz zakończył się wynikiem 1:1, a sam Nagy, który spędził na murawie pełne 90 minut, zbytnio się nie wyróżniał. Węgier próbował swoich sił zarówno na obu skrzydłach, jak i w środku boiska. W samej końcówce meczu oddał on celny strzał, ale trafił wprost w bramkarza.
Zgodnie z doniesieniami „Przeglądu Sportowego”, Nagy najbardziej wyróżnił się już po ostatnim gwizdku. 22-latek miał nie podziękować trenerowi i kolegom z zespołu za wspólną grę, tylko w pośpiechu udał się do szatni. W równie szybkim tempie ją opuścił i po około 10 minutach nie było go już na stadionie.
Przypomnijmy, że w sprawie zesłania Węgra do rezerw przez Romeo Jozaka kilka dni temu wypowiedział się już właściciel i prezes Legii, Dariusz Mioduski: - Wspieram decyzję szkoleniowca . Trener chce, żeby Dominik przede wszystkim oczyścił głowę. Ostatnio grał po prostu słabo. Nie był skupiony na futbolu. Żeby być gwiazdą, trzeba grać jak gwiazda.
Przed podjęciem decyzji przez
Jozaka, Nagy rozegrał w tym sezonie dziewięć meczów w
Ekstraklasie. Zanotował w nich gola i asystę.