Marco Asensio trafił do Realu latem 2015 roku. „Królewscy” zapłacili za niego Mallorce 3,5 miliona euro, natychmiast wypożyczając go do Espanyolu. Poprzedni sezon w Katalonii był dla niego bardzo udany. Dorobek młodego pomocnika w spotkaniach La Liga zamknął się na czterech bramkach i 13 asystach w 34 spotkaniach.
Gdy Zidane zobaczył go w akcji po
raz pierwszy, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest
wyjątkowym zawodnikiem. Po powrocie z Espanyolu Francuz odnowił
jego kontrakt, a następnie dał mu do zrozumienia, że nie chce
oddawać go na kolejne wypożyczenie.
Od początku sezonu
20-latek nie gra tyle, ile pewnie by chciał, ale czuje bardzo mocne
wsparcie ze strony trenera. Wie, że może na niego liczyć. Zidane z
kolei chroni go, ponieważ doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że
w przyszłości będzie stanowił on o sile drużyny.
Jak pisze „Marca”, relacje
między oboma panami są znakomite, wręcz bezbłędne. Dwójka
bardzo często ze sobą rozmawia po treningach. Podczas jednej z
takich rozmów Francuz miał nawet porównać Asensio do Leo Messiego
i powiedzieć, że oprócz Argentyńczyka, u nikogo nie widział
jeszcze tak dobrze ułożonej lewej stopy.
Ale
czy kogoś, kto strzela na treningach takie gole, można oceniać
inaczej?