Wszechstronny zawodnik Juventusu w znakomity sposób zwieńczył bardzo trudny pod względem personalnym sezon. Kiedy był sprowadzany do Turynu, wiązano z nim duże nadzieje, lecz z czasem graczowi zaczęło się wieść coraz gorzej. W ostatniej kampanii trener Andrea Pirlo nie miał na niego zbytniego pomysłu, przez co popularny „Berna” grał na wielu pozycjach, nigdzie jednak nie udało mu się zachwycić.
Przez to spadła na niego fala krytyki ze strony kibiców, a w mediach coraz częściej spekuluje się o jego odejściu, szczególnie o włączeniu jego karty zawodniczej do wymiany za innego gracza. 27-latkowi zaufał jednak selekcjoner Roberto Mancini, który nie zawahał się postawić na niego w kluczowym momencie.
Bernardeschi stał się jednym z bohaterów reprezentacji Italii, wykorzystując swoją jedenastkę. Koniec końców okazała się ona jedną z tych decydujących, biorąc pod uwagę, że kolejne trzy, dwie Anglików i jedna Włochów, zostały nietrafione.
- Zasłużyliśmy na to wszystko - mówił wzruszony po meczu Bernardeschi w rozmowie z „RAI Sport”.
- Wiele wycierpiałem przez cały poprzedni rok. To nie był dla mnie łatwy sezon. Po takiej kampanii sprawy często się komplikują. Ale znam na to tylko jeden sposób - ciężko pracować i zakasać rękawy, nawet jeśli wszystko idzie wbrew twojej myśli.
Ofensywnie usposobiony pomocnik był przekonany, że mimo trudności, które napotkał w ostatnich miesiącach, będzie w stanie podjąć wyzwanie strzelenia tak istotnej jedenastki. Teraz dziękuje swoim kolegom za wsparcie.
- Dziękuję całej drużynie i sztabowi trenerskiemu, tym wszystkim, którzy we mnie wierzyli. Jesteśmy na europejskim szczycie, więc nie mógłbym się lepiej odpłacić za to wszystko. Nigdy nie obawialiśmy się o porażkę. Kiedy tylko straciliśmy bramkę w drugiej minucie, od razu wiedzieliśmy, że uda nam się to odrobić.