O całej sprawie pisaliśmy już TUTAJ. Przypomnijmy, że w sobotę rezerwy „Dumy Katalonii” ograły niżej notowanego rywala 12:0. Już po ostatnim gwizdku wyszło na jaw, że mecz był prawdopodobnie ustawiony, co zakomunikował nawet jeden z piłkarzy. Zarząd Eldense poinformował o wycofaniu pierwszej drużyny z trzecioligowych rozgrywek i przeprowadzeniu wnikliwego śledztwa. Sprawa trafiła oczywiście do ligowych władz oraz na policję.
Parol występuje w hiszpańskim zespole
od zimy tego roku, kiedy to trafił do niego na zasadzie wypożyczenia
z włoskiej Novary. Do tej pory rozegrał w jego barwach cztery
spotkania.
- Ja byłem na ławce i po czterech golach trener
zapytał się rezerwowych, kto chce grać i każdy z nas
odpowiedział, że nie chcemy wchodzić. Było ewidentnie widać co
się dzieje na boisku, jak zachowują się poszczególni piłkarze.
Trzy kolejki temu zagrałem w ustawionym spotkaniu, ale nie
wiedziałem o tym. Trzech-czterech zawodników jest w to
zamieszanych, a dzisiaj trener Filippo Di Pierro razem z dyrektorem
generalnym Nobile Capuanim trafili do aresztu - przyznał Polak,
który potwierdził, że nie był pytany o chęć wzięcia udziału w
całym przekręcie.
Już po meczu z Barceloną niektórzy
jego koledzy najnormalniej w świecie płakali, ale według niego nie
chodziło o wynik: - Płakali ci gracze, którzy obstawili te
wszystkie mecze. Łzy nie były moim zdaniem wynikiem porażki
na boisku, bo wygrali 400 tysięcy euro.
- Wszystko wyszło
na jaw przez mecz z Cornellą, gdzie gracze przeciwnej drużyny
zaczęli mówić do naszego zespołu, czemu my biegamy, czemu gramy w
ogóle i próbujemy strzelać gole. Było 1:3, a mecz miał się
skończyć 1:4. Stanęło szczęśliwie na 1:3 i zakład poszedł się
walić. Po meczu z Barceloną przyszły trzy osoby z mafii pod nasz
autokar i pokazują: ten, ten i ten mieli z nami zakłady, za mecz z
Cornellą straciliśmy 50 tysięcy euro - zdradził Parol w rozmowie z Weszło, dodając,
że dyrektor klubu z trenerem najprawdopodobniej współpracowali
przy całym procederze z mafią kalabryjską z Włoch i Albanii.