Po tym jak „Królewscy” zakontraktowali Viníciusa Júniora, Rodrigo Goesa czy Brahima Díaza, kontynuują obraną politykę transferową i już planują kolejny ruch. Najnowszym celem madryckiego klubu jest João Félix, który przed obecnym sezonem przebił się do pierwszej drużyny Benfiki.
Co ciekawe, 19-latek po raz pierwszy trafił do notesu pracowników 13-krotnych zdobywców Pucharu Europy w kwietniu 2017 roku. Wówczas wystąpił on przeciwko Realowi Madryt w UEFA Youth League i strzelił dwa gole, a jego zespół… wyrzucił za burtę ekipę ze stolicy Hiszpanii.
Od tego czasu „Los Blancos” śledzili postępy gracza i obecnie mają już pewność, że rozwinął się on na tyle, by móc trafić na Santiago Bernabéu. Problem w tym, że „Orły” doskonale znają wartość cofniętego napastnika, który dorastał w akademii FC Porto. Według doniesień portugalskich oraz hiszpańskich mediów lizbończycy w styczniu odrzucili za niego ofertę w wysokości 60 milionów euro i zażądali kwoty zapisanej w kontrakcie, a więc 120 milionów euro.
Mało tego, Benfica już teraz pracuje nad udoskonaleniem umowy jednego z największych talentów swojego rocznika i jej celem jest wpisanie klauzuli odstępnego o wartości bagatela 200 milionów euro. Ponadto zawodnika obserwują m.in. Borussia Dortmund, FC Barcelona, Manchester United czy Juventus, a do niedawna faworytem do jego pozyskania był Bayern Monachium (więcej - tutaj). W związku z tym władze Realu Madryt muszą się pośpieszyć, jeśli naprawdę chcą mieć u siebie João Félixa.
Dodajmy, że w przypadku transferu, procent od całkowitej sumy transakcji wpłynie do klubowej kasy „Smoków”, które szkoliły zawodnika przez cztery sezony.
W obecnym kampanii 19-latek, który poza nominalną pozycją może także grać na skrzydle lub w środku pola, wystąpił w 21 spotkaniach, strzelił osiem goli i zanotował trzy asysty. W międzyczasie został on najmłodszym zdobywcą bramki w derbach Lizbony. Jego umowa z Benficą wygasa w połowie 2023 roku.