A w Gliwicach co? Awaryjne hamowanie na Pasach!
2015-12-05 19:13:57; Aktualizacja: 9 lat temuWalka od pierwszej do ostatniej minuty, kluczowe stałe fragmenty gry i ... podział punktów w hitowym starciu tytanów Ekstraklasy!
Choć dopiero jutro czeka nas pojedynek Wisły Kraków z Legią Warszawa i jeszcze jakąś +/- dekadę temu mecze obydwu drużyn rozpalały serca większości piłkarskich , nawet tych najbardziej sezonowych (tak „Janusze”, to o was) kibiców, to o hicie mogliśmy rozmawiać... dzisiaj. Bo właśnie "dzisiaj" Biała Gwiazda boryka się z problemami finansowymi i organizacyjnymi, a całe doświadczenia z ostatnich lat pokazują, że większość polskich klasyków bardziej przypominało kity niż hity. Spotkanie w Gliwicach miało udowodnić nam, że idzie nowe. Lepsze. I nie zawiedliśmy się.
Zdobyć środek pola
Ale po kolei. Na stadion przy ulicy Okrzei przyjechali piłkarze Cracovii. Zawodnicy Jacka Zielińskiego zdobyli w tym sezonie najwięcej goli w całej Ekstraklasie (38 trafień), a Piast to aktualny lider tabeli z siedmiopunktową przewagą nad Legią i „Pasami”. W dodatku, bohaterowie dzisiejszego spotkania odnieśli najwięcej zwycięstw w całej stawce (Piast 13, Cracovia 10) i w meczach z ich udziałem padało najwięcej bramek (odpowiednio 61 i 58). Chyba nie ma wątpliwości, że w Gliwicach oglądaliśmy pojedynek dwóch najlepszych obecnie drużyn w kraju.Popularne
Jak to często bywa z klasykami, trudno wcześniej wytypować wynik spotkania. Piłkarze Piasta rewelacyjnie spisują się na własnym boisku przy Okrzei, na którym zdobyli 24 punkty, na 27 możliwych. Z drugiej strony Cracovia, która różnie spisuje się na wyjazdach (ostatnie pięć meczów to 1 zwycięstwo, 1 remis i 3 porażki), ale meczem w Krakowie pokazała, że wygrane w delegacjach nie są im obce. Jednak przed meczem można było mieć pewność co do jednego: ten kto zdobędzie środek pola, wygra spotkanie.
I od pierwszego gwizdka sędziego lepiej w tym aspekcie gry radzili sobie krakowianie. Duet Covilo-Dąbrowski bez problemów radził sobie z Vackiem i Pietrowskim, którzy mieli kłopoty z rozegraniem piłki i popełniali wiele błędów. Prym we wspomnianej grze wiódł czeski pomocnik gospodarzy, którego możemy wyróżnić właściwie za jedno: chęci do gry. Wśród niemrawych zawodników trenera Latala to właśnie on dawał sygnały do ataku.
Stałe fragmenty gry
Jeśli nie możesz strzelić gola z akcji, zdobądź go w każdy możliwy sposób. Przykład chociażby Atletico Madryt pokazuje, że doskonałe opanowanie stałych fragmentów gry pozwala na odnoszenie sukcesów. Do powyższych słów zastosowali się piłkarze obydwu drużyn. Popularne „Piastunki” w obliczu zatrzymania skutecznej ofensywy Cracovii postanowiły zagrać asekuracyjnie w ataku i w miarę nadarzających się okazji wykorzystać największą słabość podopiecznych Zielińskiego. Krakowianie stracili w tym sezonie 10 bramek po strzałach głową i tym sposobem gospodarze strzelili im kolejnego gola. Wraz z końcowym gwizdkiem sędziego Gila okazało się, że błąd w kryciu Heberta pomógł Jaroszyńskiemu pokonać Szmatułę. Gol lewego obrońcy „Pasów” ustalił wynik spotkania i dał kolejny dowód na niesprawiedliwość futbolu.
Chociaż samobójcza bramka Rymaniaka tuż przed przerwą spotkania odmieniła piłkarzy Latala, to sił i wiary w końcowy sukces starczyło jedynie na 11 minut drugiej połowy. Po wyrównującym trafieniu Jaroszyńskiego to Cracovia znowu otrzymała wiatr w żagle i zaczęła grać swoją piłkę. Z każdą kolejną akcją futbolówka szybciej krążyła między środkowymi pomocnikami i kwartetem ofensywnym „Pasów”. Piękną bramkę strzelił Rakels, który zaliczył swoje 6. trafienie w 5 kolejnych meczach, a 12. w całym sezonie. Piłkarze Piasta wraz z upływem czasem mieli spore problemy w swoim polu karnym, bo co chwila tercet obronny gospodarzy musiał odpierać frontalny atak gości.
Ostatecznie wynik spotkania zakończył się remisem, ale fani gliwickiego zespołu muszą mówić o wielkim szczęściu. W meczu, w którym wcale nie byli lepsi zdołali strzelić dwie bramki, które dały cenny jeden punkt. Łącznie mają ich już 41 i nie mają powodów do wstydu. W poprzednim sezonie na tym samym etapie rozgrywek, prowadząca w tabeli Legia miała 38 oczek, a później do samego końca walczyła o mistrzostwo Polski.