Buffon: Moja przyszłość? Już teraz mogę być dumny z kariery!
2018-03-13 09:33:31; Aktualizacja: 6 lat temuGianluigi Buffon uważa, że jakkolwiek potoczy się jego przyszłość, nie będzie on musiał narzekać na przebieg swojej kariery piłkarskiej.
Doświadczony bramkarz już teraz jest przez wielu uznawany za legendę nie tylko włoskiej piłki, ale i światowego futbolu. Jeszcze do niedawna zawodnik Juventusu zapewniał, że skończy karierę po Mistrzostwach Świata w Rosji, ale z racji, iż jego reprezentacja nie dostała się na turniej, golkiper musiał zweryfikować plany.
Wokół przyszłości Buffona pojawia się wiele spekulacji. Jedną z teorii jest to, że bramkarz uzgodnił już z władzami klubu, iż pożegna się z futbolem po trwającym sezonie, chyba że Juventus wygra Ligę Mistrzów. „Superman” nie miał jeszcze okazji wznosić tego trofeum, które dałoby mu też możliwość wystąpienia na Klubowych Mistrzostwach Świata. W rozmowie ze „Sky Sport Italia” Buffon przyznał, że wciąż potrafi znaleźć w sobie chęci do gry.
- Moja przyszłość? Motywacja jest podstawą. Dopóki będę chciał cierpieć, walczyć... Na początku motywowała mnie pasja, później zacząłem stawiać sobie cele, wyzwania, by zawsze walczyć o coś więcej - mówi Buffon.Popularne
- Muszę zobaczyć wraz z klubem, jaki poziom energii będę miał po sezonie, wtedy zdecydujemy czy kontynuować. To co mnie cieszy, to fakt, iż cokolwiek przyniesie przyszłość, mogę być bardzo spokojny i zaspokojony tym, jaka była moja kariera. Myślę, że dałem dużo Juventusowi, Parmie, reprezentacji i całej piłce nożnej. Wiem, że zawsze pracowałem z powagą i altruizmem, stawiając dobro grupy ponad swoje.
W zeszłym tygodniu odbył się pogrzeb nagle zmarłego Davide Astoriego, który był dobrym znajomym Buffona. Na pogrzebie było obecnych kilku piłkarzy Juventusu, którzy z reguły nie są zbyt mile widziani we Florencji. „Gigi” przyznaje, że wzruszyło go tak gorące powitanie ze strony kibiców, którzy w obliczu tragedii potrafili zapomnieć o animozjach między klubami.
- Wyjazd do Florencji nigdy nie jest łatwy dla Juventusu. Ale gdy przyjechaliśmy na ostatnie pożegnanie Davide, kibice „Violi” bili nam brawa i dziękowali. To było bardzo piękne. Nasza obecność sprawiła, że nie czuli się w tym wszystkim sami, a to sprawia, że jestem dumny. Ten dzień był bardzo intensywny.
- To było pożegnanie nie tylko przyjaciela, ale jednej z cudowniejszych postaci, na którą natknąłem się dzięki piłce. Można było wyczuć czystość jego myśli i duszy, to był ktoś, kto ze spokojem i w ciszy sprawiał, że był doceniany przez wszystkich. Jestem dumny, że zostało to dostrzeżone w tym tygodniu. Davide na to zasługiwał.