Doświadczony bramkarz już teraz jest przez wielu uznawany za legendę nie tylko włoskiej piłki, ale i światowego futbolu. Jeszcze do niedawna zawodnik Juventusu zapewniał, że skończy karierę po Mistrzostwach Świata w Rosji, ale z racji, iż jego reprezentacja nie dostała się na turniej, golkiper musiał zweryfikować plany.
Wokół przyszłości Buffona pojawia się wiele spekulacji. Jedną z teorii jest to, że bramkarz uzgodnił już z władzami klubu, iż pożegna się z futbolem po trwającym sezonie, chyba że Juventus wygra Ligę Mistrzów. „Superman” nie miał jeszcze okazji wznosić tego trofeum, które dałoby mu też możliwość wystąpienia na Klubowych Mistrzostwach Świata. W rozmowie ze „Sky Sport Italia” Buffon przyznał, że wciąż potrafi znaleźć w sobie chęci do gry.
- Moja przyszłość? Motywacja jest podstawą. Dopóki będę chciał cierpieć, walczyć... Na początku motywowała mnie pasja, później zacząłem stawiać sobie cele, wyzwania, by zawsze walczyć o coś więcej - mówi Buffon.
- Muszę zobaczyć wraz z klubem, jaki poziom energii będę miał po sezonie, wtedy zdecydujemy czy kontynuować. To co mnie cieszy, to fakt, iż cokolwiek przyniesie przyszłość, mogę być bardzo spokojny i zaspokojony tym, jaka była moja kariera. Myślę, że dałem dużo Juventusowi, Parmie, reprezentacji i całej piłce nożnej. Wiem, że zawsze pracowałem z powagą i altruizmem, stawiając dobro grupy ponad swoje.
W zeszłym tygodniu odbył się pogrzeb nagle zmarłego Davide Astoriego, który był dobrym znajomym Buffona. Na pogrzebie było obecnych kilku piłkarzy Juventusu, którzy z reguły nie są zbyt mile widziani we Florencji. „Gigi” przyznaje, że wzruszyło go tak gorące powitanie ze strony kibiców, którzy w obliczu tragedii potrafili zapomnieć o animozjach między klubami.
- Wyjazd do Florencji nigdy nie jest łatwy dla Juventusu. Ale gdy przyjechaliśmy na ostatnie pożegnanie Davide, kibice „Violi” bili nam brawa i dziękowali. To było bardzo piękne. Nasza obecność sprawiła, że nie czuli się w tym wszystkim sami, a to sprawia, że jestem dumny. Ten dzień był bardzo intensywny.
- To było pożegnanie nie tylko przyjaciela, ale jednej z cudowniejszych postaci, na którą natknąłem się dzięki piłce. Można było wyczuć czystość jego myśli i duszy, to był ktoś, kto ze spokojem i w ciszy sprawiał, że był doceniany przez wszystkich. Jestem dumny, że zostało to dostrzeżone w tym tygodniu. Davide na to zasługiwał.