De Laurentiis: Higuaín? Nie mogłem dać się szantażować!
2017-03-07 12:16:17; Aktualizacja: 7 lat temuPrezydent Napoli, Aurelio De Laurentiis, udzielił obszernego wywiadu „El Pais”.
Ekscentryczny Włoch jest ojcem sukcesów Napoli, które musiało wrócić na szczyt włoskiej piłki po tym jak w 2004 roku zbankrutowało. Od kilku lat „Partenopei” stawiają sobie za cel zdobycie mistrzostwa Italii, choć na razie udało im się zdobyć jedynie dwa Puchary i jeden Superpuchar Włoch. Aurelio De Laurentiis poruszył w ostatnim wywiadzie kilka spraw związanych z klubem, między innymi słynne zastrzeganie sobie praw do wizerunku piłkarzy.
- Chciałem wprowadzić zasady ze świata filmu, filmowe kontrakty. Jestem jedynym prezydentem klubu na świecie, który ma prawa do wizerunku wszystkich swoich zawodników. Piłkarze nie przechodzą żadnych szkoleń prawnych i nie rozumieją kontraktów. Czemu mieliby się przejmować prawami do wizerunku, skoro nie wiedzą jak z nich korzystać? - pyta De Laurentiis po czym kontynuuje.
- Jak możemy angażować pośredników w negocjacje, jeśli nie wiedzą o co walczą zawodnicy? Czyż to nie absurd? To piłkarze podpisują kontrakty, więc to oni powinni rozmawiać z klubem.Popularne
Bezapelacyjnym idolem fanów z Neapolu jest Diego Maradona. Prezydent został zapytany, czy jest mu trudno zarządzać klubem będąc w cieniu legendy argentyńskiej piłki.
- Nie, to jest zaszczyt. To jak mój pierwszy film z Alberto Sordim. Napoli zawsze zdarzało się przegrywać, nawet za Maradony. Jego cień nad nami to przywilej, ale bądźmy szczerzy, Napoli nie wygrało wiele w swojej historii. Byli tu świetni gracze, ale wszystko sprowadza się do Maradony. W ciągu moich 12 lat pracy, Napoli jest jedynym klubem, który gra w europejskich pucharach siedem sezonów z rzędu. Zbilansowałem budżet, stworzyłem świetny skład. Ale przez Maradonę wszystkim wydaje się, że nic nie osiągnąłem!
Następnie prezydent „Azzurrich” wypowiedział się o Gonzalo Higuaínie. Napastnik przeniósł się latem do Juventusu, czym wywołał niemałe oburzenie w Neapolu.
- Miał klauzulę wykupu, zatem jeśli ktoś jest na tyle szalony lub zainteresowany, to ja nie mogę nic powiedzieć. Ale są zawodnicy, którzy są jak część rodziny, czuję się jak ich rodzic. Jeśli ktoś taki nie jest, to lepiej ich sprzedać po trzech latach. Higuaín miał tu jeden z najlepszych sezonów w karierze, ale przez niego nie dostaliśmy się też do Ligi Mistrzów po tym jak nie trafił decydującego karnego.
- Prywatnie nie układało nam się jakoś szczególnie, nie chodziłem z nim na obiady. Znałem dobrze jego rodzinę, muszę przyznać, że jest ona wzorowa, on ma niezwykłego ojca. Jest też jednak jego brat, Nicolas, który stwierdził, że Gonzalo nie lubi grać z Callejonem i mam sprowadzić nowych zawodników. Nigdy bym go nie sprzedał, uwielbiam Callejona. Przedłużyłem jego kontrakt o cztery lata, nie dam się szantażować.
Na koniec Włoch przyznał, że swego czasu chciał zatrudnić obecnego trenera Juventusu, Massimiliano Allegriego.
- Zatrudniliśmy Beniteza, ale wtedy chcieliśmy sprowadzić Allegriego. Zakochałem się w jego Milanie i pewnego dnia zapytałem, czy do nas dołączy. Dzwoniłem do niego każdego miesiąca, ale kazał czekać. Pomyślałem o Benitezie, spotkaliśmy się w Londynie. On jest jak neapolitańczyk, bardzo przyjazny, zaprosił nas na jedzenie. Podpisaliśmy z nim kontakt. Gdy wróciłem do Rzymu, zadzwonił Allegri, stwierdził, że może do nas przejść...
- Benitez jest zakochany w mieście Beatlesów, nie mam pojęcia dlaczego. Długo mieszkałem w Madrycie, w Barcelonie również, ale... Liverpool? Nie rozumiem. Miałem opcję przedłużenia kontraktu z nim o rok, ale powiedział, że jego żona i córki mieszkają za daleko, w Liverpoolu. Odparłem: „Rafa, stworzyłem 300 filmów, mam troje dzieci i troje wnucząt. Nigdy nie narzekaliśmy z żoną. Dlaczego więc ty musisz wyjeżdżać? To twój problem, nie mój”.
- Zaoferowałem mu przeprowadzkę do Rzymu. Świetna amerykańska szkoła, konie dla jednej z jego córek, która uwielbiała na nich jeździć. Druga prosiła o skrzypce. Powiedziałem, że do Neapolu miałby tylko godzinę drogi pociągiem. Mimo to nie chciał wyjeżdżać z Anglii.