Temat powrotnego transferu Neymara do Barcelony był jedną z głośniejszych sag ostatnich lat i w mediach przewinęło się wiele różnych historii, niekoniecznie prawdziwych. Jedna z nich dotyczyła postawy piłkarzy mistrzów Hiszpanii. Zawodnicy rzekomo mieli odstąpić swoich zarobków, by „dołożyć się” do transferu. Piqué w wywiadzie dla „Cadena SER” zaprzeczył tym informacjom, ale wyjaśnia, z czego mogły się wziąć, zdradzając kulisy rozmów.
- Nie robiliśmy zrzutki na ten transfer - zapewnia defensor.
- Powiedzieliśmy prezydentowi, że jesteśmy gotowi nieco zmienić warunki naszych kontraktów, bo wiedzieliśmy, iż problemem jest Finansowe Fair Play... Zaproponowaliśmy zatem, żeby część z tego, co mogliśmy zarobić w pierwszym sezonie, została przerzucona na sezon drugi, trzeci czy czwarty.
Dzięki takiej zagrywce klub nie musiałby wypłacać w aktualnym sezonie choćby niektórych premii, przez co miałby więcej środków do swojej dyspozycji w trwającym roku rozliczeniowym.
- Chcemy podążać za tym, co robi klub, więc jeśli możemy mu pomóc, w tym przypadku w uniknięciu konsekwencji Finansowego Fair Play, nie mamy z tym żadnego problemu. Nie było mowy o redukcji naszych zarobków, bardziej chodziło o znalezienie sposobu, który pozwoliłby klubowi sprowadzić Neymara, gdyby można było tego dokonać. W tamtym momencie działacze myśleli, że to dobry pomysł, ale później wyszły kolejne komplikacje.
Choć tym razem zakończyło się niepowodzeniem, Piqué wierzy, że Neymar wciąż może wrócić na Camp Nou.
- W futbolu wszystko może się zdarzyć, każdy kolejny rok tylko to potwierdza. Już wtedy mówiliśmy Neymarowi, że idzie do złotego więzienia. Ale pewne rzeczy dzieją się w świecie piłki, w końcu znajdziesz otwarte drzwi.