Inter Mediolan wygrywa 6-1, czym wpasowuje się we włoski trend
2021-09-18 21:32:52; Aktualizacja: 3 lata temuSłynąc niegdyś ze świetnej defensywy włoska piłka przeszła w ostatnich latach metamorfozę. Kluby Serie A również w obecnie trwającym sezonie raczą kibiców niezwykle ofensywną grę. Bryluje w niej Inter Mediolan.
Mistrzowie Włoch stracili w tegorocznym mercato najlepszego napastnika całej ligi Romelu Lukaku i grającego praktycznie cały czas do przodu wahadłowego Achrafa Hakimiego. Mimo tych osłabień Inter gra pod wodzą nowego trenera Simone Inzaghiego jeszcze skuteczniej, niż rok temu. Na zwrot ku ofensywie nadal stawiają jednak także inni trenerzy na Półwyspie Apenińskim, z selekcjonerem „Squadra Azzurra” Roberto Mancinim na czele.
Inter w tym sezonie rozegrał cztery mecze ligowe, trzy z nich wygrywając i raz dzieląc się punktami. Padło w nich 19 goli, z czego „Nerazurri” strzelili aż 15. Prawdziwym popisem gry w ataku było sobotnie spotkanie z Bologną z Łukaszem Skorupskim w bramce, wygrane aż 6:1. Broniący tytułu piłkarze z Mediolanu za czasów Antonio Conte nie byli oczywiście drużyną skupiającą się na obronie (choć tracili mało bramek), ale pomysł Inzaghiego wydaje się jeszcze bardziej kłaśść nacisk na ofensywę.
Świadczy o tym chociażby poruszanie się po boisku Milana Škriniara czy Allesandro Bastoniego. Ustawieni w trzyosobowym bloku środkowi obrońcy w pewnych fragmentach meczu zapędzają się niezwykle wysoko, niemal dublując pozycję jednego z wahadłowych, który nie musi się wtedy trzymać linii bocznej i może znaleźć się bliżej pola karnego. Tyły przy takim manewrze taktycznym zabezpiecza najczęściej będący w bardzo wysokiej formie Marcelo Brozović, uczestniczący też oczywiście w kreacji gry. Robi to każdy pomocnik Interu, a taki Arturo Vidal potrafił już w tym sezonie zanotować bardzo ważną asystę i gola. Ciągłym zagrożeniem dla rywali jest też Nicolo Barella, podobniej zresztą jak wyżej niż za poprzedniego szkoleniowca ustawiany jest Stefano Sensi.Popularne
Przydatnym wzmocnieniem linii ataku okazuje się Joaquin Correa, który zanotował wspaniałe wejście do drużyny - dwoma golami dał swojej nowej drużynie zwycięstwo nad Hellasem. Mimo odejścia Lukaku, atak Interu z Argentyńczykiem, a także Edinem Dżeko i Lautaro Martinezem nadal wygląda bardzo groźnie.
Mimo tak imponującego dorobku bramkowego Inter nie jest nawet w gronie pięciu drużyn, które oddały najwięcej strzałów na bramkę w dotychczas rozegranych meczach Serie A. Mistrzów wyprzedza Roma, Napoli, Empoli, Sassuolo i Milan. Obecność „Partenopei” i „Neroverdich” nie może dziwić, bo to zespoły słynące z ofensywnej gry, ale Empoli to już tegoroczny beniaminek. Podopieczni Aurelio Andreazzolego muszą jednak uważać. W zeszłym sezonie z ligą pożegnał się inny kopciuszek, również stawiający tylko na grę do przodu - Crotone.
Wspomniane Sassuolo nie rezygnuje z cieszącego oko obserwatorów futbolu nawet po odejściu z klubu Roberto De Zerbiego, czyli jednego z trenerów młodego pokolenia, którzy odmienili włoskie podejście do futbolu. Szkoleniowiec dzięki opartemu na posiadaniu piłki, ale przede wszystkim bardzo szybkim operowaniu nią, stylowi gry został doceniony zagranicą i dziś prowadzi już Szachtara Donieck w Champions League.
Awans, z tym że na razie wewnątrz Serie A, zaliczył także inny lubiący otwartą piłkę trener. Vincenzo Italiano, bo o nim mowa, przeniósł się ze Spezii do Fiorentiny, niemal z miejsca przestawiając drużynę z Florencji na ofensywne ustawienie 4-3-3, przynoszące jak na razie niezłe rezultaty.
Do zmieniającej się włoskiej piłki dostosował się również powracający na Półwysep Apeniński po dekadzie Jose Mourinho. On też był przez lata nazywany trenerem defensywnym, lubiącym przede wszystkim zabezpieczyć dostęp do własnej bramki i szybkie „zabijanie” meczów. Serie A wymaga już jednak czegoś innego i prowadzona przez Portugalczyka Roma jak na razie to pokazuje. Po trzech meczach „Giallorossi” byli liderem tabeli i strzelili w nich dziewięć bramek.
Defensywnego grania absolutnie nie można się też spodziewać po drugim klubie ze stolicy. Lazio, zatrudniając Maurizio Sarriego, musiało liczyć na poprawienie stylu gry i atrakcyjniejszy dla oka futbol. Wprowadzenie „sarrismo” może oczywiście trochę potrwać, ale średnio trzy gole strzelane na mecz są już faktem.
Oba rzymskie kluby są dobrym przykładem na zmianę, jaka zaszła w włoskiej piłce, a to z powodu sposobu budowania kadr obu zespołów. Ich trenerzy wręcz muszą liczyć na umiejętności kreacji i gry do przodu swoich ofensywnych piłkarzy, bo to właśnie w przednich formacjach skupieni są zawodnicy o najwyższej jakości. Zbudowanie mocnej linii obrony, co kiedyś wydawało się najistotniejsze i pozwalało włoskim klubom grać w wiadomy sposób, stało się jakby mniej istotne. Tak jak w całej Europie, tak i we Włoszech zaczęto rozliczać bocznych obrońców głównie z gry do przodu, a i w przypadku stoperów zwraca się uwagę na rozegranie i wprowadzenie piłki. Pomysły Inzaghiego czy Gasperiniego z włączaniem się stoperów do akcji ofensywnych także świadczą o zmianie myślenia włoskich trenerów.
Gian Piero Gasperini to zresztą chyba jak dotąd jedyny szkoleniowiec, który nowe oblicze włoskiej piłki pokazał także na arenie międzynarodowej. Nawet tak skuteczny w Serie A Inter ten sezon zaczął od porażki 0:1 z Realem Madryt, a o poczynaniach w poprzednich dwóch edycjach chciałby jak najszybciej zapomnieć. Atalanta w Lidze Mistrzów gra natomiast dokładnie tak samo, jak na krajowym podwórku. Do najbardziej elitarnych rozgrywek na kontynencie nigdy by się nie dostała, gdyby nie Gasperini i jego filozofia futbolu, skupiona niemal wyłącznie na ofensywie i niewidzianym już zbyt często bronieniu jeden na jednego. Kluczową rolę we wręcz apozycyjnej piłce proponowanej przez byłego trenera Genoi i Interu odgrywają bardzo wysoko ustawieni wahadłowi. Z tego, ale nie tylko tego, pomysłu Gaspa zdawali się na EURO 2020 korzystać selekcjonerzy ustawiający swoje drużyny w systemie 3-5-2.
Na turnieju tym największą furorę zrobili jednak prowadzeni przez Roberto Manciniego Włosi. Reprezentacja Italii wygrała cały turniej, już od pierwszego meczu będąc uznawaną za jego faworyta. Azzurri zachwycali szybkością gry, liczbą wymienianych przez pomocników podań, intensywnością i tym, co w ofensywie robił lewy obrońcy Leonardo Spinazolla. Niezwykle atrakcyjny styl gry uczynił z Włochów drużynę nie tylko bardzo przyjemną do oglądania, ale również będącą w stanie pokonać każdego przeciwnika. Sam odpowiedzialny za tę wielką zmianę, bo Włosi przecież nie grali w ten sposób ani za Conte i Ventury, Mancini zaś w przeszłości z ofensywnej piłki nie słynął. Nawet pracując w Manchesterze City, stawiał raczej na grę ostrożną, włoską, ale w dawnym tego słowa znaczeniu. Calcio zmieniają więc trenerzy młodzi, jak De Zerbi, ale i sami podążający za nowymi trendami szkoleniowcy już doświadczeni, jak Mancini czy Gasperini.
Widoczne gołym okiem zjawisko ofensywnego zwrotu we włoskiej piłce potwierdzają liczby. W poprzednim sezonie Serie A padły w sumie 1163 gole. W całej historii tych rozgrywek tylko trzy razy zdarzyło się, że piłka częściej lądowała w siatce. Działo się tak w sezonach 1949/1950 i 1950/1951 oraz 1947/1948, ale wtedy rozegrano 40 meczów więcej. Z uwagi na zmieniającą się liczbę drużyn w lidze, a więc i kolejek, bardziej miarodajna jest więc średnia goli na spotkanie. Ta w ubiegłym roku wyniosła 3,06 bramki na mecz i była najlepszym wynikiem spośród topowych lig w Europie.
W 33 meczach tego sezonu bramkarze wyciągali piłkę z siatki już 106 razy, co daje średnią 3,21 gola na mecz. Jeżeli taka forma strzelecka by się utrzymała, mówilibyśmy o drugim najlepszym pod tym względem sezonie w historii Serie A.
Dla porównania w zeszłym sezonie Premier League padało 2,69 bramki na spotkanie. Rozgrywki 1966/1967 były ostatnimi, w których na boiskach angielskiej ekstraklasy strzelano ponad trzy gole na mecz. We Włoszech taki wynik wydaje się być czymś pewnym, co na pewno dobrze o świadczy o atrakcyjności całej ligi.