30-latek po sporych perturbacjach wylądował na lodzie. Najpierw ubiegłego lata długo zwlekał z wyborem nowego klubu, gdy wygasła jego umowa z Realem Madryt.
Wówczas ostatecznie Hiszpan wylądował w Sevilli. Monchi od początku nie był jednak przekonany do tego ruchu i gdy tylko dopraszający się zawodnika Julen Lopetegui został zwolniony, dyrektor sportowy popędził także ofensywnego pomocnika.
Przez ostatnie kilka tygodni uczestnik Mistrzostw Świata 2018 został połączony z Juventusem, Arsenalem czy Romą. W rozmowach brakowało konkretów.
Kiedy wydawało się, że jeszcze długo poczekamy na powrót Isco, w końcówce zimowego okna w topowych ligach europejskich zgłosiły się po niego najpierw Union Berlin, a potem RB Lipsk.
Negocjacje bardzo dobrze układały się z ekipą Ursa Fischera, dlatego piłkarz przystał na ofertę kontraktu do 30 czerwca 2024 roku, przybył do Niemiec i przeszedł nawet testy medyczne. Do transferu mimo tego nie doszło.
„Bild” w sposób szczegółowy opisuje fiasko, podając jako potencjalnie główny powód niepowodzenia całej operacji zgłoszenie do rozgrywek Ligi Europy uzależnione od wyniku przeprowadzonych badań. Isco nie wiedział o tym warunku, aż do samego przybycia do Berlina.
Po procedurze strony ponownie stanęły do rozmów, a 38-krotny reprezentant „La Furia Roja” miał zażądać więcej pieniędzy.
Pierwotnie ustalono, że za już za same pięć miesięcy gry w berlińskiej drużynie Isco zarobi milion euro brutto, a w umowie znajdzie się klauzula odstępnego. Z tytułu podpisu miał otrzymać dodatkowe półtora miliona euro.
Na ostatnim etapie gracz poprosił o taką samą kwotę po zakończeniu bieżącego sezonu. To zaburzyło proces negocjacji, a transfer nie doszedł do skutku.
„The Times” informuje, że na horyzoncie pojawiła się nowa opcja. To przeprowadzka do Evertonu, a sam rozgrywający ma być już blisko wzmocnienia kandydata do spadku z Premier League.
Isco w koszulce Sevilli rozegrał 19 meczów, zdobył bramkę i zanotował trzy asysty.
![Relacje transferowe na żywo [LINK]](img/ads/relacje.jpg)
