Jedyny taki problem, czyli komu kibicować podczas mundialu - cz. 2

2010-06-10 00:38:41; Aktualizacja: 14 lat temu
Jedyny taki problem, czyli komu kibicować podczas mundialu - cz. 2
Redakcja
Redakcja Źródło: Transfery.info

Zegar tyka nieubłaganie, wuwuzele już dominują w eterze. Przedstawiamy zatem drugą część subiektywnego poradnika dla kibica niezdecydowanego, tudzież zwanego niekiedy zbyt żarliwym futbolowym patriotą.<br><br(...)

Zegar tyka nieubłaganie, wuwuzele już dominują w eterze. Przedstawiamy zatem drugą część subiektywnego poradnika dla kibica niezdecydowanego, tudzież zwanego niekiedy zbyt żarliwym futbolowym patriotą.

Grupa E

Tym razem stawkę finalistów mundialu otwiera Kamerun. Poza niebywale groźnym pseudonimem (bo "Nieposkromionego lwa", z założenia, lepiej unikać), może nas ująć hojność Samuela Eto'o. Skoro napastnik Interu, niezmiernie wdzięczny kolegom z reprezentacji, w geście podzięki za awans do Mistrzostw sprawił im po wypasionym zegarku... No właśnie. Boże Narodzenie dla kameruńskich piłkarzy przyszłoby 11. lipca. Jeśli reprezentacji Paula le Guena nie będziemy kibicować, to tylko dlatego że w 2000 roku, na Igrzyskach Olimpijskich w Sydney, Kameruńczycy ograli Hiszpanów. Po środowej corridzie, zazdrościmy i jawnie się obruszamy.

Japonia to bardzo miły, uprzejmy zespół. Nie zmuszają nawet rywali, by strzelali bramki, z nieopisaną przyjemnością ich wyręczając. Uświadczyli tego ostatnio Anglicy i Iworyjczycy - niezła sprawa. Jak tak dalej pójdzie, mundialowego króla swojaków mamy już wyłonionego. Obawiamy się jednak, czy przebieg imprezy nie zostanie przypadkiem zakłócony przez aparaty fotograficzne japońskich turystów - w trosce o wzrok wszystkich przebywających obecnie w RPA, zalecamy omijanie szerokim łukiem błyskających hord przybyszów z Kraju Kwitnącej Wiśni.

Morten Olsen jest jak dziury w polskich drogach - czas płynie, a one, ni cholery, egzystują sobie w najlepsze. Sam Olsen już niemal dekadę stoi u steru reprezentacji Danii, co imponuje - rzecz jasna, ogromny plus. Względem Duńczyków strzelamy jednak potężnego focha, ponieważ to właśnie ten kraj uczynił akcent Czesława Mozila tak "specyficznym". Co kto lubi.

Holandia jest dla przeciętnego polskiego mężczyzny bardziej kluczowa, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Bo tulipany nieraz posłużyć mogą za skuteczny środek łagodzący wszelkie napięcia na linii damsko-męskiej. Po pierwsze, w końcu coś innego niż te przeklęte róże, nudziarzu, po drugie zaś, portfel mniej ucierpi. Wniosek prosty - panowie, z wdzięczności, trzymać kciuki za Holendrów. A jak już ich nie lubić, to za zbyt duży odsetek tzw. szklanych chłopców w drużynie. Bo piłkarz to facet, a facet to facet, tj. coś na kształt Tommy Lee Jonesa, a nie Ciastka.

Grupa FCoś dla pań - mundial to też okazja, by podziwiać opalonych i nażelowanych przystojniaków. To sprawia, że w całym bombardowaniu jakże płytkiej, męskiej formy całościowej koncentracji uwagi, mundial choć w pewnym stopniu starcie z płcią piękną kończy zwycięsko - zwłaszcza dzięki reprezentantom Włoch. Lecz jeśli koniecznie chcemy dobrać się Italii do skóry, postawmy zasadnicze pytanie - na co komu lody o smaku pizzy?!

Słowacja ma Jana Muchę, czyli kogoś wybijającego się w sposób nader wyraźny ponad horyzont Ekstraklasy, potrafiącego z Polski skoczyć do silnego europejskiego klubu. Oczywista argumentacja. Dobra, zostajemy w tematyce kulinarnej. Dostało się Włochom, czas na Słowaków. Ci ostatni zasłużyli sobie tym, że raczą wciskać pospolity kit o wyższości ichniejszych Korbaczików nad Oscypkami. Wolne żarty.

Jak coś daje porządnego kopa, to Yerba mate. Podejrzewamy, że Paragwajczycy już nadali mu status Gumisiowego Soku, zatem będzie się działo. I kibicujemy. Z innej beczki - wszystko wskazuje na to, że najlepszym strzelcem zespołu będzie zapożyczony Argentynie Lucas Barrios. Dziwne. Roque Santa Cruzowi to się za bardzo nie podoba, nam chyba również.

Nowa Zelandia to taki kopciuszek, zagra na mundialu pierwszy raz od 26 lat. I to nam się podoba - prawie jak Polacy w Korei i Japonii. Jechać jednak na Czarny Ląd z ksywką "All Whites" jest nieco dwuznacznie, stąd nasze rozterki w kwestii kibicowskiej.

Grupa G

Brazylia, naturalny faworyt mundialu, lubiany jest bez zagłębiania się w poważniejsze merytoryczne uzasadnienie. Fajnie biegają, fajnie operują piłką, fajnie się cieszą - rzekłby Kazimierz Węgrzyn. Cóż, dobór innych, bardziej wysublimowanych słów wydaje się tym razem zbędny. Lecz w RPA nie zobaczymy tego uśmiechu - wszystko w kwestii opozycji wobec "Canarinhos".

Odwróćmy kolejność. Korea Północna ciągle straszy atomową balangą, a my się starego niedźwiedzia o twarzy Wielkiego Kima boimy. Jak tu jednak tej nie kibicować, skoro w wyniku jakże sprytnego zabiegu trzecim golkiperem zespołu jest napastnik? Tak swojsko to tylko tam.

Portugalii gratulujemy Porto. Tak, o wino chodzi. Wyborny trunek, to i można piłkarzom kibicować. Zabraknie wśród piłkarzy z Półwyspu Iberyjskiego w Afryce wielkiego fana Leszka Blanika, Naniego. Tak się do akrobatycznych pokazów przygotowywał, że wywinął fikuśną pozę podczas próby uderzenia i mundial ma z głowy. Podziwianie salt alias Nani mamy z głowy, co nie jest zbytnim powodem do optymizmu. Uśmiecha się jedynie pod nosem siedzący w fotelu Sir Alex Ferguson.

Dług wdzięczności wobec Wybrzeża Kości Słoniowej mają szczególnie najmłodsi. A że każdy tenże dziecięcy pierwiastek posiada i kakao jest pycha - kibicujemy. No tak, ale zakładając, iż Sven-Goran Eriksson przeniesie na podopiecznych swą charyzmę, występ Iworyjczyków winien dogonić w poziomie emocji i tempie akcji finał krajowych eliminacji Eurowizji.

Grupa HWałkowane sparingu z Hiszpanią jest na czasie. Obrażamy się więc na bagaż bramkowy, który nam zaaplikowali gospodarze w Murcii, ale nie trwa to długo. Lepiej bowiem zyskać argument, że ów łomot spuścił nam Mistrz Świata.

Jeśli Polacy mają podczas mundialu utożsamiać się z kimś szczególnie mocno, warto postawić na Szwajcarię. Podobne stroje, takie tam, no i mieli chłopcy Smudy ich naśladować. Stwierdzamy natomiast, że nie będziemy Szwajcarom kibicować z powodu ich hipokryzji. Bo niby w kwestiach finansowych najlepsi z najlepszych, ale swego czasu FC Sion wyłożył na Zbigniewa Zakrzewskiego 400 tys. euro. Syn Marnotrawny się chowa.

Liga chilijska wychodzi z pewnego podstawowego założenia. Oto ono:



Takich rozgrywek nie da się nie lubić, więc Chile będziemy kibicować. Nabieramy wątpliwości dopiero "podziwiając" tamtejszą miss. Rozwinięcie linka na własną odpowiedzialność.

Co dwóch Bońków to nie jeden. Honduras ma swojego, Oscara Bońka Garcię. Boniek gra, to trzeba bezwarunkowo kibicować. A że Wilson Palacios uwielbia jeździć na sankach, czy raczej zapraszać innych na przejażdżki, Honduranie dostają minusa.

Mateusz Jaworski
Więcej na ten temat: Mistrzostwa Świata Publicystyka