„Kogut myślał o niedzieli...”, czyli historia NIEZWYKŁEGO karnego [WIDEO]

2017-10-23 12:22:42; Aktualizacja: 7 lat temu
„Kogut myślał o niedzieli...”, czyli historia NIEZWYKŁEGO karnego [WIDEO] Fot. Transfery.info
Rafał Bajer
Rafał Bajer Źródło: News

Pewien tajlandzki bramkarz boleśnie przekonał się, że lepiej upewnić się na 100 procent, że piłka nie wpadnie do bramki, nawet po odbiciu od zewnętrznej strony poprzeczki.

W sobotę świat obiegło amatorskie nagranie z serii rzutów karnych. Zawodnik wykonujący „jedenastkę” zdecydował się kopnąć piłkę mocno i w sam środek bramki. Pech chciał jednak, że trafił w poprzeczkę, co oznaczało wygraną przeciwników. Wkrótce okazało się jednak, że nie był to pech, a niezwykłe szczęście. Futbolówka poleciała w górę, a po odbiciu nabrała silnej rotacji. Kozłując, wpadła do niestrzeżonej bramki - golkiper był w tym czasie zajęty... świętowaniem zwycięstwa.

Feralny rzut karny można zobaczyć na naszym fan page'u - https://www.facebook.com/transfery.info/videos/10154995738188837/.

Okazuje się jednak, że ogólna sytuacja była o wiele bardziej dramatyczna, niż ta widoczna na nagraniu. Spotkanie między tajlandzkimi Bangkok Sports Club a Satri Angthong może nie miało wielkiej rangi, ale obfitowało w emocje. Mecz zakończył się remisem 2:2, zatem sędzia zarządził serię rzutów karnych. W niej doszło do prawdziwego maratonu emocji - obie drużyny strzelały gola za golem, aż w końcu na tablicy wyników zrobiło się 19:19. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął los.

- Seria rzutów karnych trwała bardzo długo - relacjonuje Phakawat Kunpatee, który wrzucił wideo do sieci. Cytuje go australijski „News”.

- Obie drużyny wykorzystały swoje karne. Były dobrze przygotowane. Wtedy wydawało się, że jedna drużyna przegra, ponieważ nie trafili. Wszyscy myśleli, że to już koniec, kibice zaczęli świętować. Piłka jednak się odbiła i zaczęła zmierzać w kierunku bramki. Publika to widziała, ale bramkarz nie.

Sytuacja zupełnie podłamała zespół Satri i dodała skrzydeł graczom Bangkok SC. Angthong nie wykorzystali następnej „jedenastki”, a ich rywale przypieczętowali zwycięstwo.

- Piłka trafiła prosto do siatki, a druga drużyna spudłowała. To było zabawne, ale bramkarz czuł się później bardzo głupio. Wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać.