Kolejna lekcja od Szwajcarów. Statyczny Lech żegna się z Ligą Europy
2015-12-10 22:28:54; Aktualizacja: 8 lat temuGracze Mistrza Polski uniknęli dziś bolesnej kompromitacji przed własną publicznością, ale Basel po raz kolejny pokazało wielką różnicę między oboma stronami.
Szefowie Lecha nigdy nie ukrywali, że FC Basel jest dla nich wzorem do naśladowania. Klub ze słabszej ligi, regularnie grający w europejskich pucharach i produkujący wielkie talenty na masową skalę. Marzenie państwa Rutkowskich do dziś pozostaje jednak wciąż "w fazie realizacji". Szwajcarzy czwarty raz w tym roku pokazali Formeli i spółce, gdzie jest ich miejsce w szeregu, dobitnie unaoczniając olbrzymie niedostatki.
Gracze Mistrza Polski wciąż boją się pressingu. Świetnie wyszkoleni technicznie i dynamiczni zawodnicy z Bazylei mieli dziś naprawdę hektary wolnej przestrzeni i mogli prowadzić grę, jaką chcieli. Nie była to absolutna dominacja gry, ale spokojna, pewna kontrola. Od początku meczu było jednak widać sporą przewagę graczy Paulo Sousy. Lechici bronili się dzielnie, ale wyprowadzenie jakiegokolwiek ataku szło im bardzo opornie. Znów była widoczna typowa, ekstraklasowa niedokładność - kopanie piłki byle gdzie, byle do przodu, wybieranie dziwnych rozwiązań. Poza przebłyskami Jevticia, nikt nie potrafił wziąć na siebie ciężaru gry. W Basel takich zawodników było kilku - Bjarnason, Elneny, Boetius, czy (zwłaszcza w drugiej połowie) Xhaka.
Eksperci zauważyli, że Basel o lata świetlne wyprzedza poznaniaków w sposobie gry. Formacje przesuwają się bardzo płynnie, każdy wie co ma robić, ważne jest odpowiednie krycie i mocny pressing. Co ważne, w tej dobrze zaprogramowanej maszynie jest też sporo miejsca na popisy techniczne, takie jak akcja Taulanta Xhaki. Albańczyk bezlitośnie pokazał Szymonowi Pawłowskiemu jego brak umiejętności defensywnych. Jedyne popisy, jakie mogliśmy zobaczyć u gospodarzy, to zmarnowanie stuprocentowych okazji przez Kownackiego i Hamalainena. Popularne
Jan Urban otrzymał kolejną, mocną lekcję futbolu od znacznie lepszej i mądrzejszej drużyny. Przyda mu się ona przed ważnymi bojami w Ekstraklasie. Lech, po wielkim kryzysie, jest znów na fali wznoszącej, ale to wciąż nie jest mistrzowska lokomotywa z poprzedniego sezonu. Przed nami przerwa zimowa - to nie tylko odpoczynek i obóz przygotowawczy, ale też zmiany kadrowe. Ostatnie transfery wielkopolskiego klubu ciężko uznać za udane, więc na rynku trzeba wykazać się sporą dozą ostrożności. Dochodzą jeszcze pytania - kto odejdzie? Czy Kownacki i Linetty doszli już do ściany, czy warto trzymać w składzie Formellę? Czemu dziś praktycznie nie widzieliśmy w akcji graczy środka pola, a napastnik zmarnował stuprocentową okazję? Lech dziś nie zaliczył takiej wpadki, jak Legia w Neapolu, ale wciąż nie wiemy, na co tak naprawdę stać tę drużynę. Wiemy za to jedno - do poziomu Basel jeszcze jej bardzo, ale to bardzo daleko.