Korona Kielce: Pierwsza taka książka o „bandzie świrów” i żółto-czerwonych
2020-07-28 10:21:49; Aktualizacja: 4 lata temuWłaśnie rusza przedsprzedaż książki „Koroniarze”.
„Koroniarze” są efektem rozmów z ponad 60 osobami - piłkarzami, trenerami czy ludźmi, którzy przez lata pracowali przy drużynie Korony Kielce. Całość została napisana w formie luźnych opowieści i lubianych przez kibiców anegdot. Krążą one wokół kieleckiego klubu, ale tytuł nie jest skierowany tylko do fanów żółto-czerwonych. Jeśli lubicie otoczkę polskiej piłki, znajdziecie coś dla siebie.
***
Fragment książki:
Polonia ze Stanów miło przyjęła piłkarzy, choć niektórzy traktowali ich, jakby przylecieli z trzeciego świata. Kielczanie jeździli na różne spotkania i imprezy. Wszędzie przygotowano tę samą „niespodziankę” – bigos, kiełbasę, gołąbki i pierogi. Po kilku dniach każdy rzygał na widok rodzimych specjałów.Popularne
Koroniarze mieli do dyspozycji autobus, którym kierował gość z Ameryki Południowej – William. Pewnego razu zawiózł zawodników na dyskotekę. W klubie, jak to w klubie – rozluźnienie i zabawa w rytm muzyki. Willy też się wczuł, robiąc wygibasy na parkiecie. Chwilę później poszedł do baru i wziął sobie drinka. Potem drugiego. Widząc to, Koroniarze zaczęli zastanawiać się, jaki jest limit alkoholu w Stanach. „Pewnie większy” – stwierdzili, olewając temat. Pół godziny później wesoły kierowca zaczął jednak walić wódę. Potem częstował wszystkich piwem. No i urżnął się tak, że nie mógł iść.
Siłą rzeczy pojawił się problem dotyczący powrotu do hotelu. Trzeba było improwizować i postanowiono, że autobus poprowadzi Edi.
Wokół Koroniarzy kręcił się wtedy taki jeden kibic. Widząc Ediego za kółkiem, nie mógł uwierzyć w to, że zaraz będzie kierował.
– On będzie prowadził?!
– No a co, dziwota? – Kielczanie panowali nad sytuacją.
Z pozoru plan wydawał się szalony, ale spokojnie – Brazylijczyk posiadał odpowiednie uprawnienia. Jego tata był kierowcą i gdyby nie piłka, pewnie poszedłby w jego ślady.
Największym problemem okazało się włączenie GPS-u. To nie były jeszcze te czasy, gdy w 10 sekund odpala się go w telefonie. Na Willy’ego, którego wpakowano do autobusu, nie można było liczyć, bo usnął. Gdy się przebudził, zamiast pomóc, zaczął wydzwaniać do szefa i córki, dając do zrozumienia, że uprowadzili go jacyś Polacy. Kielczanie przejęli słuchawkę i zaczęli rozmawiać z tym pierwszym.
„Przepraszam bardzo. On jest alkoholikiem. Zamówcie taksówki, zwrócę koszty. Tylko weźcie go ze sobą. I spiszcie adres, gdzie zostawiacie autobus” – powiedział.
Edi przejechał nim kawałek, kręcąc się w kółko, a później faktycznie wzięto taksówki. Następnego dnia Willy otrzymał karteczkę z lokalizacją i poszedł po pojazd. Jak się okazało, podchmielony woził Koroniarzy już wcześniej.
– Ogólnie przez długi czas nie wiedzieliśmy, z jakiego on jest kraju. Uznaliśmy, że to Amerykanin. Próbowaliśmy z Hernanim porozumieć się z nim po angielsku, ale było ciężko. Dopiero na koniec zgrupowania dowiedzieliśmy się, że gość mówi po hiszpańsku – wspomina z uśmiechem Edi.
Tamtego wieczora Edi z Hernanim mieli też małą scysję z ochroniarzami pracującymi w odwiedzonym przez kielczan lokalu. Brazylijczycy wyszli na chwilę na zewnątrz. Chcieli wrócić tym samym wejściem, ale pojawił się problem, bo nie mieli opasek. Ochroniarze nie przyjmowali żadnych tłumaczeń. W dodatku chyba nie spodobał się im kolor skóry Koroniarzy. Wywiązała się kłótnia. Goście mieli po 100 kilogramów, ale wkurzony Hernani gotów był się z nimi napierd****. Brazylijczykowi waga potencjalnego oponenta nie robiła żadnej różnicy. Przez wiele lat trenował muay thai i wiedział, co w danej chwili trzeba zrobić. „Scotty” sam nigdy nie szukał zaczepki. Nie był jednak gościem, który w sytuacjach podbramkowych stoi i się patrzy. Podobnie na murawie – nigdy się nie pieścił. Tamtego dnia Edi odciągnął go jednak od miejsca spięcia, zapobiegając konfrontacji.
***
Paweł Machitko, twórca Transfery.info:
- Jaka jest polska piłka ligowa, każdy widzi. Dużo ciekawsze rzeczy dzieją się na jej zapleczu, już poza telewizyjnymi kamerami. O tej części opowiada ta książka, którą polecam nie tylko fanom „bandy świrów”, ale też wszystkim miłośnikom szatnianego humoru i naszej „sss... kopanej”.
Paweł Grabowski, Canal+, newonce.sport:
- Mateusz Michałek włożył ogromną pracę, by pokazać nam nie tylko, jak ewoluowała Korona, ale też cała polska piłka. Książka pęcznieje od anegdot. Jak to w życiu: zabawne opowieści mieszają się z tymi mniej zabawnymi.
***
Autorem „Koroniarzy” jest Mateusz Michałek, od kilku lat związany z serwisem Transfery.info. Książka wydawana jest samodzielnie, bez pomocy wydawnictwa, dlatego będzie nam tym bardziej miło, jeśli po nią sięgnięcie.
Liczba stron: 380 plus wkładka ze zdjęciami
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Cena: 44,99 zł plus wysyłka
Książkę można zamówić na www.koroniarze.com