Kuriozalna sytuacja w szeregach Radomiaka Radom, która może kosztować wieloletnią dyskwalifikację. „Dostał papier, no to napisał”

2023-11-13 18:47:25; Aktualizacja: 1 rok temu
Kuriozalna sytuacja w szeregach Radomiaka Radom, która może kosztować wieloletnią dyskwalifikację. „Dostał papier, no to napisał” Fot. Lukasz Laskowski / PressFocus
Mateusz Michałek
Mateusz Michałek Źródło: Szymon Janczyk [Twitter]

Występujący w Radomiaku Radom Luizão i dyrektor sportowy klubu Octavian Moraru mogą zostać zdyskwalifikowani na cztery lata. Kulisy afery z kontrolą antydopingową przedstawił Szymon Janczyk z Weszlo.com.

Informacja o podejrzeniu Luizão i Octaviana Moraru o zmanipulowanie lub próbę zmanipulowania kontroli antydopingowej pojawiła się jakiś czas temu. W poniedziałek Przemysław Langier z Goal.pl przekazał, że Polska Agencja Antydopingowa (POLADA) postawiła już obu przedstawicielom Radomiaka Radom zarzuty i grożą im czteroletnie dyskwalifikacje.

O co w ogóle chodzi? W trakcie mającej miejsce na początku października kontroli antydopingowej podczas treningu zespołu dyrektor sportowy klubu wskazał do niej Luizão, mimo że ekipa kontrolna wcześniej jasno poprosiła o przebadanie Pedro Henrique. Ten pierwszy rzekomo podał się za drugiego i podpisał się jego imieniem i nazwiskiem.

Jeszcze bardziej szczegółowe informacje przedstawił Szymon Janczyk, którego zdaniem ciężko mówić o celowej manipulacji. Z jego doniesień wynika, że doszło do kuriozalnego nieporozumienia.

Pani kontroler miała zaprosić na badanie Brazylijczyka. Mówiący dobrze po portugalsku, ale średnio po polsku Moraru wysłał na nie zarówno Luizão, jak i Henrique, którzy komunikują się wyłącznie po portugalsku. Pierwszy poszedł Luizão, który widząc później dokument z napisem „Pedro Henrique”... po prostu podpisał się jego imieniem i nazwiskiem.

„Luizao dostał papier z napisem: Pedro Henrique. No to napisał: Pedro Henrique. Idiotyczne, natomiast mówimy o chłopie bez szkoły z brazylijskiej wioski, który nie ogarnia co się dzieje dookoła niego w obcym kraju” - ocenił sytuację Janczyk na Twitterze.

Dziennikarz podkreślił, że już w trakcie całej sytuacji ludzie z Radomiaka próbowali wytłumaczyć, że na badanie udał się nie ten piłkarz, co potrzeba, ale nic to nie dało.