Legia Warszawa na kanwie awansu do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy dokonała pod koniec letniego okna dodatkowych wzmocnień. Zespół zasilili wtedy Marco Burch oraz Gil Dias.
O ile Szwajcar to nadal perspektywiczny piłkarz, który w przyszłości może odpalić, o tyle Portugalczyk na razie zawodzi.
27-latek przed przenosinami do Ekstraklasy dysponował naprawdę solidnym CV. W przeszłości przywdziewał bowiem trykoty takich ekip jak AS Monaco, Granada, Fiorentina czy Benfica.
Do Legii trafił natomiast z VfB Stuttgart i trener Kosta Runjaić wierzył, że da zespołowi potrzebne rozwiązania na skrzydle. Rzeczywistość okazała się jednak dosyć brutalna.
Sprawdziły się w tym przypadku praktycznie wszystkie obawy związane z tym graczem. Legia zastrzegła sobie kilka miesięcy temu kwotę wykupu na poziomie bliskim miliona euro, ale teraz nie ma praktycznie żadnych przesłanek, by miała z niej skorzystać.
Na jego temat wypowiadał się niedawno Paweł Gołaszewski w programie „Poznań vs Warszawa”.
-Nie wyobrażam sobie, że Legia przedłuży współpracę z nim. On na tym wypożyczeniu zagrał chyba niezły mecz z GKS-em Tychy w Pucharze Polski, ale to było bardzo dawno temu. Z Radomiakiem Radom miewał jeszcze jakieś przebłyski. (…) Jakbyśmy podzielili kartkę na pół, wypisując plusy i minusy, to wśród plusów byłyby trzy-cztery mecze, a wszystko pozostałe dalibyśmy po stronie minusów. Nie wiem, czy coś wpisalibyśmy na środku - mówił.
Gil Dias od początku pobytu nad Wisłą może pochwalić 22 spotkaniami, w których zanotował jedną asystę. Jego jedyny gol miał miejsce w meczu trzecioligowych rezerw przeciwko Lechii Tomaszów Mazowiecki. Jak na zawodnika wymagającego w utrzymaniu, wrażenia to raczej na nikim nie robi.
Były młodzieżowy reprezentant Portugalii wróci zatem do Bundesligi. Wątpliwe jednak, by tam zagrzał miejsce na dłużej i to pomimo obowiązującego do 30 czerwca 2025 roku kontraktu. Transfer piłkarskiego obieżyświata praktycznie przesądzony.