Dla Manchesteru City bezpośrednia sprzedaż Phillipsa w zimowym oknie transferowym to misja niemożliwa. Przynajmniej za cenę, jaką pierwotnie klub z Etihad by sobie życzył.
„Obywatele” chcą zamortyzować jak największą część kwoty zainwestowaną w reprezentanta Anglii półtora roku temu. Wówczas nabytek zameldował się w błękitnej części miasta z Leeds United za blisko 50 milionów euro.
Władze z północno-zachodniego regionu kraju ustalili, że każdy interesant ubiegający się o usługi Phillipsa musi obowiązkowo uiścić opłatę za półroczne wypożyczenie w wysokości pięciu milionów funtów (niespełna sześciu milionów euro).
Największą zagwozdkę stanowi opakowanie klauzuli wykupu. Tutaj najprawdopodobniej potencjalna kwota zostanie wyklarowana podczas bardziej zaawansowanego etapu negocjacji z drugą stroną.
Phillips zapowiadał się na solidnego konkurenta o miejsce w składzie lub przynajmniej zastępcę dla niezawodnego Rodriego. Bieg czasu pokazał jednak, że wychowanek „Pawi” nie odpowiada standardom wyznaczonym przez Pepa Guardiolę.
W tym sezonie piłkarz uzbierał tylko 638 minut na przestrzeni 20 spotkań.
Trener Eddie Howe widzi zawodnika u siebie jako zastępcę dla zawieszonego w sprawie afery bukmacherskiej Sandro Tonalego. Wcześniej doszło do pierwszych kontaktów między przedstawicielami Newcastle United i Manchesteru City.
PSG także nie odmówiłoby obecności Anglika w swoich szeregach, tym bardziej że transfer Gabriela Moscardo z Corinthians będzie opóźniony przez niezbędny zabieg operacji stopy. Luis Enrique skorzysta z obecności Brazylijczyka dopiero w lipcu.