Manuel Arboleda wspomina Franciszka Smudę. „Był dla mnie jak ojciec, traktował mnie jak syna”

2024-09-21 13:08:06; Aktualizacja: 2 miesiące temu
Manuel Arboleda wspomina Franciszka Smudę. „Był dla mnie jak ojciec, traktował mnie jak syna” Fot. Tomasz Bidermann / Shutterstock.com
Jan Chromik
Jan Chromik Źródło: Goal.pl

Nieco ponad miesiąc temu zmarł Franciszek Smuda. W rozmowie z portalem Goal.pl legendarnego szkoleniowca wspomina jego były podopieczny, ale także bliski przyjaciel - Manuel Arboleda.

18 sierpnia cała piłkarska Polska pogrążyła się w żałobie na wieść o śmierci Franciszka Smudy. Kultowy szkoleniowiec w trakcie swojej bogatej kariery miał kontakt z setkami zawodników, ale z niewieloma stworzył tak bliską relację jak z Kolumbijczykiem - Manuelem Arboledą.

To właśnie „Franz” sprowadził stopera do Zagłębia Lubin, a było to zimą 2006 roku, co Arboleda tak wspomina w rozmowie z portalem Goal.pl.

- Smudę poznałem 6 grudnia, tak jakby Mikołaj przyszedł do mnie z prezentem, który odmienił moje życie. Choć ja wolę określenie, że to właśnie Bóg sprawił, iż nasze drogi się spotkały. To była można powiedzieć przyjaźń od pierwszego wejrzenia - mówi Kolumbijczyk.

„Franz” później odpowiadał za wyniki Lecha Poznań, gdzie także sprowadził do siebie Arboledę, który zadomowił się w „Kolejorzu” i spędził tam w sumie aż sześć lat.

Kolumbijczyk nie kryje się z tym, że jest bardzo wdzięczny byłemu selekcjonerowi reprezentacji Polski.

- Dziękuję Bogu, że postawił Smudę na mojej drodze. Większość tego, co osiągnąłem w życiu, zawdzięczam właśnie jemu. Był dla mnie jak ojciec, traktował mnie jak syna. To on otworzył mi drogę do dużej, europejskiej piłki - mówi Arboleda.

Kolumbijczyk utrzymywał ze Smudą bliski kontakt również po zakończeniu piłkarskiej kariery. „Franz” stał się przyjacielem jego rodziny, a nawet odwiedził go w Ameryce Południowej. Ostatni raz Arboleda rozmawiał ze Smudą na kilka tygodni przed jego śmiercią.

- W trakcie tej ostatniej, jak się okazało rozmowy, mówiłem mu po polsku „Trener, trzeba walczyć do końca”. Jego śmierć mocno mnie dobiła. Zresztą, nie tylko mnie. Moją żonę, moje dzieci. Bo Smuda był przyjacielem mojego domu. Był przecież u mnie w Kolumbii, bardzo polubił mój kraj. Pokazałem mu wiele zakątków Kolumbii. Snuliśmy dalsze plany. Tak mu się tu podobało, że mówił, iż mógłby zamieszkać w Kolumbii - wspomina 45-latek.

Cała rozmowa z Manuelem Arboledą dostępna jest tutaj.