Marcin Sasal reaguje na oskarżenia. „Czułem się poniżany”

2025-06-03 21:33:38; Aktualizacja: 1 dzień temu
Marcin Sasal reaguje na oskarżenia. „Czułem się poniżany” Fot. Marcin Bulanda / PressFocus
Norbert Bożejewicz
Norbert Bożejewicz Źródło: TVP Sport

Trener Marcin Sasal nie pozostał dłużny dyrektorowi sportowemu Sebastianowi Przyrowskiemu i w mocny sposób odpowiedział na jego zarzuty o byciu pod wpływem alkoholu na wyjazdowym spotkaniu Pogoni Grodzisk Mazowiecki z Hutnikiem Kraków (2:4).

54-latek wykonał ogrom pracy na stanowisku opiekuna Pogoni Grodzisk Mazowiecki i osiągnął z tego tytułu rezultaty w postaci wywalczenia dwóch awansów z rzędu -  z III do II i z II do I ligi.

Mimo to nie będzie mu dane poprowadzić beniaminka na zapleczu polskiej elity, ponieważ w trybie natychmiastowym został pozbawiony sprawowanej funkcji ze względu dyscyplinarnych i co za tym idzie, nie otrzyma propozycji przedłużenia wygasającej współpracy.

Charyzmatyczny trener wstrzymał się po opublikowaniu komunikatu od udzielenia ostrego komentarza i jedynie podziękował za otrzymywane wsparcie, zaznaczając, że nie każdy w klubie docenił wykonaną przez niego pracę.

Szybko okazało się, że jednym z jego przeciwników był dyrektor sportowy i zarazem trener bramkarzy Sebastian Przyrowski, który na łamach Sport.TVP.pl zdradził, że do rozstania z Marcinem Sasalem przyczyniła się wywołana przez niego awantura w przerwie meczu z Hutnikiem Kraków. Podczas jej trwania 54-latek, mający się znajdywać pod wpływem alkoholu, wparował do szatni i naskoczył słownie wszystkich obecnych.

Z opisanym zdarzeniem nie zgadza się do końca główny bohater, który w zaistniałych okolicznościach nie mógł sobie pozwolić na dalsze milczenie i w ostry sposób odniósł się do całej związanej z nim sytuacji w Pogoni Grodzisk Mazowiecki w rozmowie z Jakubem Kłyszejką ze Sport.TVP.pl.

- W przerwie poszedłem do szatni i chciałem dokonać wstrząsu na drużynie. Zawsze jest merytorycznie, ale tym razem miało być na ostro. Błędów było za dużo, pojawiły się emocje i coś we mnie wybuchło. Wywaliłem dwie skrzynie na sprzęt z szatni na korytarz, aby mieć więcej miejsca. Przewróciłem nasz stół masażysty, aby pokazać, że gra mi się nie podoba. Takie sytuacje w piłce się zdarzają przy dużych emocjach - opisywał sytuację trener Sasal.

- Do szatni wszedł trener Przyrowski i pokazał, że to mu się nie podoba. Użyłem wulgarnych słów i poprosiłem go o opuszczenie szatni. Jeden zawodnik mnie trzymał, dwóch trzymało trenera Przyrowskiego. Stół stał na środku, nie kojarzę zbitego lustra - dodał.

Następnie sam zarzucił, że to dyrektor sportowy mógł znajdować się pod wpływem alkoholu i na dodatek wsiadł za kierownicę samochodu.

- Dałem się niepotrzebnie sprowokować, ale pod wpływem emocji coś we mnie wybuchło. Zarzut z alkoholem jest kompletną bzdurą. Też nie jestem do końca przekonany, w jakim stanie był dyrektor Przyrowski i jak wrócił do Grodziska. Wiem, że jego samochód stał pod klubem, a on po powrocie wsiadł za kółko i najprawdopodobniej pod wpływem prowadził auto. Byłem na stadionie i widziałem, że potem auto zniknęło - stwierdził.

54-latek przyznał też, że wcześniej stanął w obronie Przyrowskiego, gdy ten pobił się z jednym ze szkoleniowców z akademii, ale jednocześnie nie wyobrażał sobie kontynuowania z nim współpracy w obecnym kształcie, gdzie ten był zarazem jego zwierzchnikiem oraz podwładnym.

Mało tego otrzymana propozycja przedłużenia kontraktu była dla niego kompletnie niesatysfakcjonująca.

- Otrzymałem propozycję nowego kontraktu z możliwością trzymiesięcznego wypowiedzenia. Po dwóch awansach spodziewałem się raczej czegoś innego. Klub ma podpisać umowę z Legią i moim asystentem miał zostać jeden z trenerów tego klubu. Ja się na to nie zgodziłem. W naszej akademii nie ma nikogo z UEFA Pro, a prezes proponując mi taki kontrakt pokazał, że nie wiąże ze mną wielkiej przyszłości. Plan był taki, że ja mam przygotować zespół, a po pierwszej porażce zostałbym zwolniony i asystent z Legii dalej prowadziłby drużynę. Jeżeli chodzi o moje wymagania, to chciałem tylko mieć trenera asystenta z licencją UEFA A z naszej akademii i „swojego asystenta” - zaznaczył.

- To konflikt między Przyrowskim a Sasalem. Klub jest w trudnej sytuacji, bo pewnie chciałby zostawić jednego i drugiego. Ja decyzję podjąłem wcześniej. Widziałem, jak „doceniono” moją pracę tutaj i nie zamierzałem zostać w klubie na kolejny rok - dodał.

- Jak przychodziłem do klubu, trener Przyrowski specjalnie zakładał słuchawki i nie chciał ze mną rozmawiać. To było psychiczne znęcanie się nade mną i szukanie pretekstu do prowokacji. Czułem się poniżany, wytykano mi brak profesjonalizmu. Prezes wiedział, jaki jest mój tryb pracy. Najlepszą odpowiedzią były wyniki. Takie czepianie nie powinno mieć sensu. Gdybym pracował źle, Pogoń nie osiągałaby dobrych wyników - zakończył.