Messi mógł „przez przypadek” trafić do Manchesteru City. Były dyrektor wyjawia kuriozalną historię
2019-12-27 10:59:48; Aktualizacja: 4 lata temuOd 2008 roku Manchester City ma nowych właścicieli. Zmiany, które doprowadziły do powstania jednej z silniejszych drużyn w Europie przebiegały jednak w dość kuriozalnej atmosferze, która mogła doprowadzić do... transferu Lionela Messiego.
Zanim Manchester City trafił w ręce Abu Dhabi United Group, klubem władał tajwański biznesmen, Thaksin Shinawatra. Sytuacja klubu nie była wtedy najlepsza, ale przed sprzedażą udziałów działacze robili co w ich mocy, by wzmocnić zespół. Podczas jednej z dyskusji dyrektorzy omawiali problemy klubu, a przez kuriozalne nieporozumienie doszło do wysłania oferty za Lionela Messiego.
Prezes „Obywateli” z lat 2008-2011, Garry Cook, wspomina tamte czasy w rozmowie z „The Athletic”. W wywiadzie wyjawił, że w feralnej rozmowie wzięli udział on, inny dyrektor - Paul Aldridge, a także „prawa ręka” Shinawatry, Pairoj Piempongsant.
- Pairoj Piempongsant trochę się gorączkował. Rozmawiał przez telefon z Paulem Aldridge'em, który wcześniej pracował z West Hamem i popadł w jakieś kłopoty [przy transferach Téveza i Mascherano] - zaczął Cook.Popularne
- Wyglądało to tak: Paul stwierdził z londyńskim akcentem: „Pairoj, musisz mi powiedzieć, co robimy, sytuacja wymyka się spod kontroli”. Pairoj leżał zaś na krześle wypoczynkowym i krzyczał: „Tak, tak, tak! Wielki nieład, nieład, robi się nieład”. Coś poszło nie tak przy tłumaczeniu, moja córka również to potwierdza - jego słowa można było zrozumieć jako „musimy pozyskać Messiego”.
Szkopuł tkwi w języku angielskim. Piempongsant powiedział: „Very messy, messy, it's getting messy”, co dyrektorzy zrozumieli jako: „we've got to get Messi”.
Zagraniczny akcent ewidentnie nie sprzyjał brytyjskim dyrektorom, ale ci nie chcieli dalej stresować właścicieli w trudnych chwilach i nie zadawali kolejnych pytań. Od razu przeszli do działania - wysłali do Barcelony ofertę za Lionela Messiego, wartą 70 milionów funtów. Cook wspomina, że fakt ten zaskoczył nawet władze Premier League, które wiedziały, że jeszcze wtedy Manchester City nie był w stanie pozwolić sobie na takie wydatki.
- Paul przyszedł do mnie później. „Garry, to dziwne, nie wiem, co my w ogóle robimy”. Odpowiedziałem: „Wyślij ofertę, zobaczymy, co się wydarzy”. Następnego dnia zadzwonił do mnie Dave Richards z Premier League: „Garry, czy wy właśnie wysłaliście ofertę za Lionela Messiego? 70 milionów funtów?! Oszaleliście?!”.
Już w tamtym czasie Messi uchodził za jednego z najlepszych piłkarzy na świecie, a rok później odbierał swoją pierwszą z sześciu Złotych Piłek. 70 milionów funtów miało jednak na rynku transferowym znacznie większą wartość, niż obecnie, co potwierdzić może fakt, iż w 2009 roku Cristiano Ronaldo przechodził do Realu Madryt za rekordowe wówczas 80 milionów.
Teraz może się to wydawać absurdalne, ale według relacji Cooka, wspomniany Richards wyjawił mu, iż FC Barcelona naprawdę była gotowa zasiąść do rozmów. Postawiła jednak istotny warunek - Manchester City musiał udowodnić, iż zainteresowanie jest poważne. Tak oczywiście się nie stało, ponieważ sytuacja finansowa „The Citizens” poprawiła się dopiero po przyjściu arabskich właścicieli.
W późniejszych latach Manchester City wielokrotnie nie szczędził na wzmocnienia i chciał też pozyskać Lionela Messiego, Argentyńczyk był już jednak nie do ruszenia z Barcelony. Zamiast niego, pierwszą główną twarzą projektu ekipy z Etihad Stadium stał się Robinho, który „na dzień dobry” przejęzyczył się i wyraził radość z transferu do... Chelsea.