Mikael Ishak: Miałem na stole absurdalną ofertę
2023-10-13 17:36:04; Aktualizacja: 1 rok temuMikael Ishak udzielił wywiadu szwedzkiemu „Fotbollskanalen”, w którym opowiedział między innymi o swoich doświadczeniach z boreliozą.
Pod koniec zeszłego sezonu kapitan Lecha Poznań musiał pauzować ze względu na to, że wykryto u niego boreliozę. Oto co sam zainteresowany powiedział o swojej chorobie.
- Przez dłuższy czas czułem się źle. Nie miałem siły rozmawiać, nie miałam ochoty na nic, brakowało mi energii i spałam kilka razy dziennie. Kaszlałam bez przerwy. Nie chciałem opuścić dwumeczu z Djurgårdenem w Lidze Konferencji Europy, ale po tej rywalizacji czułem się całkowicie wykończony.
- Nie byłem sobą i zacząłem się martwić. Wtedy lekarz naszego zespołu podejrzewał, że mam boreliozę. Test wyszedł pozytywny i byłem zszokowany. O ile wiem, nie zostałem ukąszony przez kleszcza, ale dobrze było usłyszeć diagnozę. Wyobraź sobie, że chodzisz miesiącami, nie wiedząc, co ci jest. Miałem też odrobinę szczęścia, że choroba nie uszkodziła mi nerwów. W takich przypadkach można zostać sparaliżowanym.Popularne
Dziennikarz przeprowadzający rozmowę napisał, że napastnik z uwagi na boreliozę i związany z tym brak ruchu ma obecnie mniej wytrzymały układ odpornościowy, co powoduje zwiększenie ryzyka kontuzji czy chorób. Szwed tak wspomina okres, gdy nie mógł trenować.
- To było naprawdę trudne. To był całkowity przestój na osiem tygodni. Pozwolono mi tylko na lekkie spacery, ale dla mnie jako piłkarza, grającego przez wiele lat, frustrujący był brak możliwości wyjścia na zewnątrz i biegania. Często jednak byłem na treningach i starałem się wspierać chłopaków.
- Powoli wracałem i trenowałem przez letni okres przygotowawczy. Ale kiedy miałem wrócić do gry w sezonie, znowu zachorowałem, i tak wyglądało to co tydzień, próbując wrócić do formy. Teraz czuję się lepiej, ale nadal mam pozytywny wynik testu na boreliozę. Jednak nie mam już objawów.
Ishak odniósł się także do słów swojego rodaka i klubowego kolegi Jespera Karlströma, który nazwał go „bogiem Lecha Poznań”.
- Nie lubię tak o sobie mówić, ale na pewno czuję to uznanie. Jesteśmy największym zespołem w kraju liczącym około 40 milionów mieszkańców. Nie trzeba być Einsteinem, żeby zrozumieć, że cię doceniają.
Zawodnik zdradził również, że przed przedłużeniem kontraktu z „Kolejorzem” zgłaszało się do niego wiele drużyn.
- Zanim przedłużyłem kontrakt, otrzymywałem oferty z Grecji, Arabii Saudyjskiej, Szwecji i od czołowej drużyny w Ukrainie. Z niektórymi rozmawiałem bardziej poważnie, z innymi mniej, ale z Lechem zawsze prowadziłem dobry dialog. Chciałem tu coś osiągnąć. Nie chciałem rezygnować z opaski kapitana, ale poprowadzić drużynę i grać o tytuły. W końcu podjąłem najmądrzejszą decyzję.
- Mogę potwierdzić, że miałem ofertę z Dubaju i jedną z Arabii Saudyjskiej. Ta ze strony Arabii była absurdalna. Nadal mam e-mail, w którym podane kwoty są absolutnie szalone. Nie mogłem uwierzyć, że to jest prawdziwe. Gdybym się zgodził, otrzymałbym także inne świadczenia.
- Natomiast z Dubaju otrzymałem kompletną ofertę. Oprócz pensji były też bilety w klasie biznes, samochód, dom, prywatna szkoła dla dzieci... W Europie sam musisz opłacać czynsz, samochód, szkołę dla dzieci, ale na Bliskim Wschodzie są zupełnie inne warunki kontraktu.
30-latek wypowiedział się także na temat swojej gry dla reprezentacji Szwecji.
- Szczerze mówiąc, nie myślę o tym zbyt wiele. Reprezentacja narodowa zawsze była dla mnie bonusem. Miałem nadzieję, że będę częściej brał udział w zgrupowaniach, ale teraz tak się nie dzieje i nie mam o to żalu. Kiedy byłem powoływany, to zarówno Janne [Anderson, selekcjoner reprezentacji Szwecji - przyp. red.], jak i Peter [Wettergren, asystent selekcjonera], byli bardzo przyjaźni. Nie mam nic negatywnego do powiedzenia na ten temat.