Myślał, że przerośnie Ekstraklasę, ale Marek Papszun szybko sprowadził go na ziemię
2025-03-10 12:56:50; Aktualizacja: 3 godziny temu
Raków Częstochowa w lecie pozyskał Jonatana Brunesa w ramach transferu czasowego. Choć początki Norwega były trudne, to teraz wyrasta na jednego z liderów ekipy Marka Papszuna. O jego początkach pod Jasną Górą opowiedział Krzysztof Marciniak.
Raków Częstochowa po niemrawym początku rundy wiosennej wrócił na właściwe tory. Momentem zwrotnym dla piłkarzy Marka Papszuna okazało się niewątpliwie starcie przeciwko Lechowi Poznań.
Gracze spod Jasnej Góry wygrali wtedy 1-0 i zaczęli serię czterech zwycięstw z rzędu, co przekłada się na drugie miejsce w tabeli i tylko jeden punkt straty do liderującej ekipy Nielsa Frederiksena.
Teraz przed zawodnikami Rakowa bardzo ważne starcie przeciwko Legii Warszawa, ale zanim do niego dojdzie, to warto pochylić się nad dyspozycją Jonatana Brunesa.Popularne
Norweg ostatnio błyszczy na polskich boiskach i kto wie, czy nie jest właśnie tym długo wyczekiwanym atakującym, o którego tak mocno starano się W Częstochowie.
Obecnie jest wypożyczony, natomiast możliwe, że trafi tu definitywnie. W umowie znajduje się bowiem klauzula wykupu.
Na temat sytuacji tego piłkarza wypowiedział się na antenie Meczyki.pl Krzysztof Marciniak. Zdaniem dziennikarza, początki 24-latka w naszym kraju były trudne.
- W ostatnich tygodniach to on gra lepiej od swojego kuzyna Erlinga Haalanda - zaczął żartobliwie.
- Początki wcale nie były łatwe, bo wiem, że gdy tu przychodził, to czuł się lepszy od całej Ekstraklasy. Myślał, że przerośnie rozgrywki i seryjnie postrzela bramki. Marek Papszun sprowadził go jednak na ziemię. W jednym ze spotkań dostał wędkę, bo nie wypełniał założeń taktycznych.
- Trenerzy wielokrotnie testują zawodników, aby zobaczyć, jak zareagują w takich trudniejszych sytuacjach. Brunes zareagował pozytywnie, zaczął pracować jeszcze ciężej i z tygodnia na tydzień jego akcje rosły - dodał.
24-latek rozegrał w tym sezonie 22 spotkania i ma w nich już osiem bramek.